2023/01/21

Fleja - Aron Beauregard

"Przerażenie samo w sobie jest bezradnym uczuciem, które zazwyczaj natychmiast wtłacza się do naszego organizmu. Zupełnie jakby drzemało uśpione, wypełniając igłę, która właśnie wbija się w nasze żyły. Czeka na idealny moment, by wcisnąć tłok. Zazwyczaj wywołuje go jakiś obraz, dźwięk, a niekiedy także zapach. Opcja zapachu była dla mnie mniej prawdopodobna, ponieważ mój wypadek sprawił, że moje zmysły stały się bardziej przytępione niż u normalnej osoby".

Vera ma obsesję na punkcie czystości. Jako mała dziewczynka zauważyła, że domy jej rówieśników są zupełnie inne niż miejsce, w którym mieszka. Postanowiła coś z tym zrobić. Walka z wszechobecnym brudem, insektami i gryzoniami zakończyła się sukcesem, jednak odcisnęła trwałe piętno na psychice bohaterki. Lata mijały, ale traumatyczna przeszłość nigdy nie pozwalała o sobie zapomnieć. Końcówka lat osiemdziesiątych. Vera wiedzie szczęśliwe życie u boku niepełnosprawnego męża, para spodziewa się dziecka. Wizyta akwizytora oferującego nowoczesny odkurzacz rozpoczyna serię zdarzeń, których finał okaże się prawdziwym koszmarem. Nasza główna bohaterka postanawia sama sprawdzić się jako sprzedawczyni wspomnianego urządzenia, w końcu jest specjalistką jeśli chodzi o czystość, a oferowany sprzęt daje niesamowite możliwości. Sprzedaż idzie bardzo dobrze, dopóki Vera nie zapuszcza się na prowincję, gdzie w niepozornym domu na odludziu spotka ją prawdziwa gehenna.


"Fleja" przyciąga uwagę bardzo sugestywną okładką. Raczej nie ulega wątpliwości, że jest to wzorcowy przykład literackiej ekstremy. Książka ma raptem 150 stron, dużą czcionkę i dość mocno 'rozstrzelany' tekst, więc czyta się ją bardzo szybko (co nie znaczy, że płynnie - zadziwiająco wiele razy [jak na tak krótką książkę] musiałem powracać do jakiegoś zdania i przekonywać się, że wewnętrzny zgrzyt wywołany jego budową nie był urojony). Vera opowiada czytelnikowi swoją historię podzieloną na krótkie rozdziały (ciekawie zatytułowane, tak swoją drogą), co trochę przypomina pamiętnik. Całość można z grubsza podzielić na dwie części, punktem przełomowym staje się wizyta w domu tytułowego Flei. Szczerze mówiąc bardziej podobała mi się pierwsza część. Wspomnienia z dzieciństwa Very, samobójstwo jej siostry, związek z mężczyzną na wózku... Druga część, to już jazda bez trzymanki. Nie można odmówić autorowi kreatywności w wymyślaniu coraz to obrzydliwszych motywów. Niestety - łatwiej się zrzygać, niż zaangażować emocjonalnie w tę opowieść (#złotemyśli). Natężenie ohydy i makabry całkowicie zdominowało fabułę. Gdzieś w tym wszystkim została przerwana więź, jaką nawiązałem z narratorką, jej los przestał mnie interesować. Wiem, że ekstrema czy splatterpunk rządzą się swoimi prawami. Z pewnością nie powinna wywoływać znużenia/zobojętnienia. Coś nie do końca tutaj zagrało. Nie twierdzę, że książka jest zła (jako reprezentant swojego gatunku), jednak jestem trochę zawiedziony. Być może podszedłem do niej zbyt entuzjastycznie, w końcu do pewnego momentu była świetną, poruszającą rozrywką.

Ciekawe jak zareagowałbym na "Fleję" gdyby było to moje pierwsze spotkanie z horrorem ekstremalnym? Być może byłbym tak zszokowany, że nie przyszłoby mi do głowy marudzić. Co jak co, ale Aron Beauregard stworzył kawał chorego gówna. Jeśli na rynku pojawią się tłumaczenia kolejnych pozycji z bogatej bibliografii autora (kontynuacja "Flei"?) to na pewno po nie sięgnę. Osoby rozważające lekturę zachęcam do jej podjęcia - być może dla Was okaże się w pełni satysfakcjonująca. 

"Fleja" - Aron Beauregard
Wydawnictwo: Dom Horroru
Rod wydania: 2022 (oryginał 2019)
Stron: 150
Ocena: 6/10

Faktotum - Charles Bukowski

"Niedzielę były najlepsze, ponieważ nikt nie stał mi nad głową, i wkrótce zacząłem brać ze sobą półlitrową butelkę whiskey, żeby lepiej...