2019/01/31

Gorefikacje II - tom pierwszy

"Zakazywanie fikcji tylko dlatego, że ekstremalność jej natury może urazić niektórych ludzi, to nic innego jak literacki totalitaryzm. Jeżeli tego nie lubisz, nie czytaj tego. Proste." - Edward Lee (fragment z przedmowy)
Kolejna dawka chorej literatury za mną. Wiele można zarzucić grozie ekstremalnej, ale na pewno nie to, że szybko wyparuje z czaszki czytelnika... Drugie Gorefikacje zostały rozbite na dwie części - tom pierwszy to 16 opowiadań, z czego cztery są autorstwa zagranicznych gości. Do tego przedmowa Edwarda Lee i wstęp Tomasza Czarnego. Na końcu standardowo krótkie notki o autorach. Okładka - jak widać, całkiem niezła.

https://www.facebook.com/pg/
tomaszczarnygore/photos/?ref=page_internal
Antologie otwiera opowiadanie "Strzępy skóry" Krzysztofa Maciejewskiego w którym po oddziale dermatologii krąży legenda o demonicznym 'Skórzaku'. Nastrojowe. Aż chciałoby się więcej.
Dalej jest Tomasz Czarny i jego "Nisza". Przypomniał mi się "Srpski film", podobne klimaty.
"Duchy wilków" Charlee Jacob to historia samotnego chłopca który chce być bestią a pomocy szuka pośród cyrkowych odmieńców.
"Stroboskopy" Marka Grzywacza. Nieśmiertelny motyw zemsty zza grobu, niezłe, choć końcówka nieco mnie rozczarowała.
"Fundacja Hackenholta" Łukasza Radeckiego to naprawdę mocna rzecz. Wojna, obóz koncentracyjny i masowe zabójstwa Żydów. Jedno z lepszych opowiadań. Gęsty, przytłaczający klimat.
"Dritifilia" Edwarda Lee. Cóż tu napisać... Najmocniejszy punkt całej antologii. Obrzydliwe, odrażające, popie*dolone. Bogaty bankier ma 'dość wstydliwe' zboczenie - jest 'zjadaczem flegmy'. Nie obyło się bez specyficznego humoru. Mistrzostwo.
Dalej mamy przyzwoity "Umysł mordercy" Sylwii Błach i zupełnie dla mnie niezrozumiałe "Ibidem 2" Pawła Matei.
Kolejne opowiadanie to "Palce lizać" Dawida Kaina. Zmutowany chłopiec dręczony przez dzieciaki oraz tajemniczy... cukiernik. Z jednej strony fajnie napisane, z drugiej wygląda jak zlepek dwóch pomysłów które odpowiednio rozwinięte mogłyby tworzyć osobne historie. Zapowiadało się ciekawie a wyszło banalnie. Największy zawód.
"Martwa dziewczynka na poboczu" John Everson. Jak w tytule. Z tym, że okazuje się nie taka całkiem martwa. I ma cyrograf do podpisania.
"Ureu hydroxynerum" Tomasz Siwiec. Chory na raka bogaty biznesmen chce uratować swoje życie. Egzotyczna 'kuracja' ma jednak swoją cenę. I reguły których nie powinno się łamać. Bardzo spoko.
"Klisze" Ryan Harding. Historyjka w formie dziennika pewnego nastolatka, który to podczas wywoływania zdjęć wpada na trop porywacza młodych kobiet. Nic odkrywczego ale czyta się dobrze.
"Pierdolić to" Grzegorz Gajek. Humorystyczna jatka w sklepie budowlanym. Niby proste ale ma swój urok.
"Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów" Karol Mitka. Przewrotnie zakończona opowiastka o tępicielu księży-pedofilów. Kolejny przykład umiejętnie wykorzystanego prostego pomysłu.
No i na koniec "Wodnik" Rafała Kulety. Słabe. Przekombinowane, dłużące się. Zmarnowany potencjał.

Przede mną drugi tom "Gorefikacji II". Póki co zrobię sobie przerwę. :) Podejrzewam, że gdyby z dwóch części wybrać tylko najlepsze rzeczy to dostalibyśmy naprawdę mocny zbiór. Mocny nie tylko pod względem natężenia gore, ale ogólnej jakości literackiej grozy. Na dodatek za darmo. Tak czy inaczej Gorefikacje nie zawodzą, są słabsze momenty, jak to w zbiorach bywa, ale rekompensują je bardzo dobre utwory. Od premiery minęło już co prawda kilka lat, jednak stanowczo warto pogrzebać w sieci i zapoznać się z tą antologią. Miłośnicy gatunku nie doznają zawodu.


"Gorefikacje II - tom pierwszy"
Antologia opowiadań gore
Praca zbiorowa
Stron: 334
Ocena: 7/10

2019/01/28

Piorun kulisty - Cixin Liu

"Wszystkie siły natury, włącznie z tymi, które ludzie uważają za najłagodniejsze i najbardziej nieszkodliwe, można przekształcić w broń, która niszczy życie. Groza i okrucieństwo niektórych rodzajów tej broni przekracza ludzką wyobraźnię, chyba że ktoś zobaczył ich działanie na własne oczy."
"Piorun kulisty" zaczyna się jak rasowa powieść grozy. Chen świętuje czternaste urodziny, podczas gwałtownej burzy do salonu wpada piorun kulisty który spopiela jego rodziców nie wyrządzając przy tym większych szkód. Chłopiec postanawia poświęcić życie nauce i zrozumieć fenomen tego unikalnego zjawiska. Wraz z kolejnymi odkryciami, przedmiot jego obsesji staje się coraz bardziej niebezpieczny...

https://www.rebis.com.pl/pl/book-piorun-
kulisty-cixin-liu,SCHB08988.html
Powieść została pierwotnie wydana w 2005 roku. To kawał czasu, także w świecie nauki. Dlatego na pierwszej stronie czytamy: "Zawarte w tej książce opisy cech oraz zachowania pioruna kulistego opierają się na zapisach historycznych według stanu z roku 2004." Cieszy taka uczciwość. Droga do zrozumienia nieznanego prowadzi przez badania meteorologiczne, próby stworzenia futurystycznej broni, wizytę w opuszczonej bazie naukowej na Syberii...  Mało wrażeń? Jest jeszcze elektrownia jądrowa zajęta przez terrorystów, wojna, 'blackout' na obszarze 1/3 Chin... No i fizyka kwantowa. Kto miał do czynienia z trylogią "Wspomnienia o przeszłości Ziemi" ten wie, że Cixin Liu się nie pieści jeśli chodzi o epickie wizje. Przy "Piorunie kulistym" dopiero się rozkręcał a i to robi wrażenie...

Zważywszy na tematykę i ilość fizyki (nie wspominając o fizyce kwantowej) "Piorun kulisty" czyta się zadziwiająco dobrze. Nauka napędza historię ale jej nie przyćmiewa. Nie trzeba być zagorzałym entuzjastom s-f żeby lektura sprawiła przyjemność. Wysoce przyswajalna fantastyka naukowa - tak bym to określił. Warstwa obyczajowa daje radę. Ludzie ścigani przez demony przeszłości, pasja która staje się obłędem... Niektóre zachowania bohaterów są 'specyficzne' ale zakładam, że taki ich odbiór to wina różnicy kulturowej. Zakończenie nie rozczarowuje, daje kolejny impuls do rozmyślań.

Koncepcje które snuje Cixin Liu budzą zarówno podziw, jak i strach. Wchodzenie na terytoria fizyki kwantowej rozwala mózg. "Piorun kulisty" prowokuje do myślenia, umiejętnie zmieszana wiedza naukowa z szalonymi na swój sposób pomysłami stwarza imponujący efekt... Warto przeczytać, bardzo dobra rzecz.

"Piorun kulisty" - Cixin Liu
Wydawnictwo: Rebis
Stron: 424
Ocena: 7/10

2019/01/23

Gorefikacje - Pierwsza polska antologia gore

"- A więc zaczynamy. Najwyższa pora na trochę zabawy - powiedział i odsapnął. Zapomniał o sprawdzeniu jednej rzeczy, a mianowicie tego, czy kabel od noża do mięsa i rozdrabniacza sięgnie do gniazdka. (...). - Czas na wydrążenie. - Prawie zanucił." - cytat z opowiadania "Świątynia" - Tomasz Czarny
Pierwsze "Gorefikacje" zostały wydane w formie darmowego e-booka w 2013 roku. 16 opowiadań. Czternastu polskich autorów. Jeden cel - wstrząsnąć czytelnikiem za pomocą wszelakich możliwych środków.

Wbrew pozorom nie jest to takie proste. Jeśli już przyswoimy reguły, czy raczej brak reguł którymi rządzi się horror ekstremalny i mimo to postanawiamy się w tym babrać, to prędzej czy później czytanie o wszystkich możliwych wydzielinach ludzkiego ciała, gwałceniu różnymi rzeczami wszystkich możliwych otworów ludzkiego ciała, obcinaniu/przypalaniu/miażdżeniu/wyrywaniu etc. wszystkich możliwych części ludzkiego ciała, itd. stanie się po prostu nużące. No bo ile można? Krótkie opowiadania nie dają wielkiego pola manewru autorom. Podejrzewam,że ciężko na kilku stronach zdążyć wprowadzić czytelnika w historię, zaciekawić go, zaszokować i jeszcze zamknąć to wszystko jakimś sensownym zakończeniem. Nie wszystkim w tej antologii się to udało.

https://www.facebook.com/tomaszczarnygore/photos/
a.556043761107519/556489177729644/?type=3&theater
Większość opowiadań trzyma podobny poziom. Takie 4-. Dwa są zauważalnie słabsze. Mieszanie ostrego horroru z surrealistycznymi klimatami do mnie nie przemawia. Fajnie natomiast wypada ostry horror + czarny humor. Osobiście odbieram horror ekstremalny jako gatunek typowo rozrywkowy, nie szukam w nim głębszej filozofii, ukrytej symboliki czy innych, za przeproszeniem, gówien. Nie zmienia to faktu, że historia wykorzystująca nawet najbardziej ograne motywy powinna mieć (zrozumiały) sens. Dziać się przez coś i po coś. Nawet najwymyślniejsze obrzydliwości na niewiele się zdadzą jeśli nie są osadzone na rusztowaniu z jako - takiej rzeczywistości. Jeśli czytam chore rzeczy to chce być pod wrażeniem poje*anych pomysłów a nie zastanawiać się o co w ogóle komuś chodziło. Tym bardziej, że ten ktoś też może nie wiedzieć.

Miałem nadzieję, że chociaż jedno opowiadanie powali mnie na łopatki. Nie tym razem. Za to dwa opowiadania okazały się mocno intrygujące: "Drżenie" Marcina Rojka oraz "Święte mięso" Marka Grzywacza. Chętnie przeczytałbym więcej, jest potencjał! Dawid Kain, Łukasz Radecki, Tomasz Czarny, Grzegorz Gajek - te nazwiska również nie zawiodły. Karol Mitka w "Aż po grób, a nawet dalej" z prostego pomysłu stworzył całkiem zgrabną historyjkę. Podobnie jak Tomasz Siwiec i jego "Jajko niespodzianka". Panowie zrobili to tak jak należy - trochę z przymrużeniem oka, trochę na poważnie, naprawdę spoko.

"Gorefikacji" nie wypada polecać nikomu spoza grona miłośników tego typu literatury. Jedynka jest moim zdaniem ciut słabsza niż wydana w zeszłym roku część trzecia. Nie da się ukryć, że horror ekstremalny w Polsce cały czas rośnie w siłę. Mogłoby się wydawać, że jeśli łamie się wszystkie bariery to coraz trudniej zaskoczyć czytelnika spragnionego mocnych wrażeń... Niektórzy traktują tę myśl jak wyzwanie. I całe szczęście.

"Gorefikacje"
Pierwsza polska antologia gore 
Stron: 192
Ocena: 6,5/10

2019/01/20

48 - Andreas Gruber

"Wpatrywała się w deszcz, padający w ciemności idealnie prostymi liniami kropel. Nagle zrozumiała sens tych wszystkich sprzeczności. Świat był przedziwnym miejscem, pełnym absurdów niemożliwych do ogarnięcia umysłem. Ale to właśnie dlatego wydarzenia przybierały taki, a nie inny bieg."
Nie żywiłem jakichś szczególnych nadziei co do tego tytułu. Przy przeglądaniu schowka w swojej ulubionej księgarni internetowej (a mam tam prawie 300 pozycji i robię to nałogowo) zauważyłem, że PAPIEROWY KSIĘŻYC przecenił kilka książek. Okładka wyglądała obiecująco a ja miałem jeszcze trochę środków do wykorzystania...

https://papierowyksiezyc.pl/wp-content/
uploads/2017/09/48_okladka-1-300x430.jpg

Bywało, że robiłem lepsze książkowe inwestycje ale i ta nie okazała się najgorsza. Tak więc... Jest sobie psychopatyczny morderca, porywa ludzi i daje ultimatum - 48 godzin na odgadnięcie kogo i dlaczego uprowadził. W przeciwnym razie zabija. Jedną z ofiar jest matka Sabine Nemez - policjantki z Monachium. Sabine próbuje bezowocnie rozgryźć mordercę, dopiero połączenie sił z aroganckim profilerem z Holandii - Maartenem S. Sneijderem zaczyna przynosić skutki. W międzyczasie doktor Helen Berger zostaje wciągnięta w grę psychopaty, próbuje ocalić kolejną z porwanych osób. Jak łatwo się domyśleć, w pewnym momencie losy bohaterów się splatają...

Książka jest dobra. Ani nie urywa dupy, ani nie nudzi. Ot czytadło o którym zapomni się prędzej niż później. Poprawnie napisana, bez mega zaskakujących zwrotów akcji (może to i lepiej), z pośród bohaterów najbardziej wyróżnia się geniusz i cham do potęgi oraz miłośnik marihuany - Sneijder. Na uwagę zasługują również całkiem kreatywne metody zabijania stosowane przez naszego psychopatę. Historia zgrabnie łączy poruszone wątki, tempo jest dynamiczne a zachowania bohaterów nie wydaja się przesadnie irracjonalne. Ogólnie rzecz biorąc - nie ma się za bardzo do czego przyczepić... Niestety zachwycić się też nie bardzo jest czym...

Andreas Gruber napisał jeszcze 3 thrillery z cyklu "Maarten S. Sneijder i Sabine Nemez". Nie liczyłbym jednak na polskie wydania. Jeśli ktoś ma ochotę na niezobowiązującą lekturę w nieco mrocznych klimatach to polecam. Byle nie nastawiać się na Bóg wie co. Dobra - nic więcej. Czasem tyle wystarczy.

48 - Andreas Gruber
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Stron: 472
Ocena: 6/10

2019/01/17

Cabin porn - Zach Klain, Steven Leckart, Noah Kalina

"Cabin to styl życia oparty na powrocie do jego podstawowych, naturalnych aspektów. Ta prostota pociąga ludzi na całym świecie zwłaszcza w okresach niepewności, zmian kulturowych, społecznych i technologicznych. Nie jest to ucieczka, raczej wycofanie."
Nie wiem jakim cudem przeoczyłem tą książkę. Od premiery minęło już 1,5 roku a dopiero całkiem nie dawno wpadła w moje ręce. Cabin Porn to internetowy projekt zrzeszający posiadaczy i miłośników różnego rodzaju chatek. Motywy tworzenia, sposoby budowy i przeznaczenie są bardzo różne, jednak łączy je jedna rzecz - wszystkie są blisko natury. Rozległe lasy, pustynie, skaliste odludzia a pośród nich często bardzo niepozorne budowle i historie ludzi, którzy je wykonali.
https://sklep.smakslowa.pl/cabin-porn-podroz-przez-
marzenia-lasy-i-chaty-na-krancach-swiata.html

"Cabin Porn" jest podzielona na  10 rozdziałów. Każdy rozdział dotyczy budowli określonego rodzaju. Mamy chatki: odludne, rustykalne, nowoczesne, nadrzewne itd. Poszczególne części rozpoczynają krótkie historie budowniczych i ich dzieł. Upór niektórych przy realizacji swoich marzeń robi wrażenie... Podobnie jak nieograniczona pomysłowość. Rozdziały uzupełnia archiwum kilkunastu fotografii z całego świata, w sumie w książce znajdują się zdjęcia ponad dwustu domków!

Książka jest rewelacyjna. Serce rośnie kiedy się przegląda te fotografie, coś wspaniałego. Zresztą, wystarczy spojrzeć na okładkę. Uczta dla oczu i wyobraźni, moja dusza rwała się w leśne ostępy żeby zatrzymać się na chwilę w którymś z tych ukrytych azylów...

Samemu wydaniu niewiele można zarzucić - miękka okładka ze skrzydełkami, wypukły tytuł, mnóstwo zdjęć, satynowy papier, obłędny zapach tuszu. Jeśli miałbym coś zmienić, to jedynie duże zdjęcia zajmujące dwie sąsiednie strony zmieniłbym na takie jednostronne - środek 'kradnie' trochę obrazu. Twardą okładką też bym nie pogardził. Ale to są mało znaczące detale w porównaniu z tym, ile dobrego ma do zaoferowania ten tytuł. Poniżej rzut oka na wnętrze:


Cabin porn. Podróż przez marzenia - lasy i chaty na krańcach świata
Zach Klain, Steven Leckart, Noah Kalina
Wydawnictwo: Smak Słowa
Stron: 350
Ocena: 9/10


2019/01/13

Było sobie Glasgow - Alexander McArthur i Herbert Kingsley Long

"Bijatyki i seks są jedynymi darowymi  rozrywkami życia w slumsach. Dodać do tego picie, za co trzeba było płacić, i już mamy trzy główne ujścia całego eskapistycznego zestawu wartości na stałe zakorzenionego w podświadomości mieszkańców slumsów."
Akcja książki ma miejsce w Gorbals - cieszącej się złą sławą dzielnicy Glasgow. Lata 20. ubiegłego wieku. Brud, smród i ubóstwo. Młody Johnnie Stark chciałby być kimś, niestety środowisko w którym przyszło mu żyć nieszczególnie temu sprzyja... Wszechobecna bieda, przemoc, brak pracy i perspektyw. Ale Johnie jest uparty, silny i głupi odważny. Po jednej z zadym w klubie tanecznym, gdzie masakruje swoich przeciwników, zostaje okrzyknięty Królem Brzytew. Zyskuje powszechny szacunek pośród zdeprawowanej młodzieży.
https://www.facebook.com/VisAVisEtiuda/photos/a.
348635648594448/1107559812702024/?type=3&theater
W sumie nie wiedziałem czego spodziewać się po tej książce. Wydana ponad 80 lat temu, ponoć skandaliczna... "Było sobie Glasgow" to tak naprawdę  historia upadku człowieka. Społeczeństwo trawione patologiami wydaje się być z góry skazane na porażkę. Nie wszyscy bohaterowie są równie 'błyskotliwi' co Król Brzytew w robieniu kariery, jednak nawet uczciwa praca nie gwarantuje sukcesu w tak parszywym miejscu. Zniszczone domy, ulice pełne skorych do bitki wyrostków, ubóstwo, alkoholizm. A pomiędzy całym tym brudem ludzie którzy chcieliby godnie żyć. Autorzy kilkukrotnie próbują wytłumaczyć irracjonalne zachowanie postaci gdyż ówczesne społeczeństwo kierowało się 'specyficznym' kodeksem moralnym. Z drugiej strony - mimo upływu lat widać zadziwiająco dużo podobieństw do patologicznych klimatów w teraźniejszości. Przecież dziś też nie brakuje miejsc, po których lepiej nie spacerować samotnie nocą...

Ale oprócz wielkich bijatyk zwaśnionych gangów mieszkańcy Glasgow mieli też inne rozrywki, np. zakłady bukmacherskie, kino i... taniec. Trzeba przyznać, że w książce całkiem nieźle przedstawiono codzienne życie klasy robotniczej. Styl jest specyficzny, nieco toporny ale nie ma tragedii. Z czasem da się przywyknąć do słów typu: 'tyra', 'kizior', 'macher' czy 'klawo'. :) Nie spodziewałem się tego po pierwszych stronach ale  wciągnęła mnie historia Króla Brzytew. Co ciekawe, mimo sporej ilości przemocy nikt nie szasta bluzgami. Nie jest to typowy kryminał, raczej dramatyczna historia ludzi, których los zdefiniowało tytułowe "nie byle jakie miasto". No i plus za fajną, minimalistyczną okładkę. 

Było sobie Glasgow - Alexander McArthur i Herbert Kingsley Long
Wydawnictwo: Vis-a-vis / Etiuda
Stron: 256
Ocena: 6/10

2019/01/07

Upiorna opowieść - Peter Straub

"Nagle zapaliły się światła - w porównaniu z nikłym blaskiem świec wydawały się oślepiające. Brutalna iluminacja odebrała czterem mężczyznom zebranym w bibliotece Searsa pewną godność i tę odrobinę ukojenia, jaką zapewniało migotanie płomieni - sprawiali obecnie wrażenie przestraszonych."
 "Upiorna opowieść" stała sobie na półce kilka tygodni zanim zdecydowałem się po nią sięgnąć. Nieco obawiałem się konfrontacji z dziełem, uznawanym w kręgach miłośników literackiego horroru za kultowe. Niepotrzebnie.

Główny wątek powieści ma miejsce w amerykańskim miasteczku Milburn w latach 70. XX wieku. Czterech zamożnych, starszych mężczyzn, spotyka się regularnie aby opowiadać sobie straszne (niekoniecznie prawdziwe) historie. Robią to po części dla rozrywki, a po części w celach terapeutycznych. Dlaczego? Otóż całą czwórkę łączy tajemnica z przeszłości, która nie daje im spokoju. Koszmary dręczące ich wspomnienia, z czasem zaczynają stawać się realnym zagrożeniem. I to nie tylko dla czwórki starych przyjaciół, ale dla całego miasteczka...

https://vesper.pl/821-thickbox_default/upiorna
-opowiesc-peter-straub-oprawa-twarda.jpg
Niepokojący prolog otwiera kawał dobrej lektury. Co od razu rzuca się w oczy to język - z jednej strony współczesny, z drugiej bardzo elegancki, kunsztowny... Samemu tłumaczeniu nie można niczego zarzucić. Mimo wielu wątków i sporej liczby bohaterów powieść poprowadzona jest niezwykle płynnie. Straub świetnie buduje klimat nie tylko grozy, ale przede wszystkim opowieści jako takiej. Jest jak stary gawędziarz którego nie sposób przestać słuchać. Nawet gdy nie działo się nic konkretnego nie miałem wrażenia, że lektura się dłuży. Czytanie po prostu było przyjemnością. Gdzieś w cieniu cały czas kryła się groza, o czym autor co jakiś czas przypominał (czasami dość subtelnie). Uznanie budzi nie tylko styl, ale również bogactwo detali w przedstawionej rzeczywistości. Właściwie dopiero po przeczytaniu jakiejś połowy akcja powoli nabiera tempa. :) I nie wypada uznać tego za jakąkolwiek wadę w przypadku tak dobrze napisanej książki. Bohaterowie "Upiornej opowieści" choć liczni, są przedstawieni bardzo wyraziście, narracja poprowadzona z niewymuszoną finezją zgrabnie przeskakuje pomiędzy wątkami a to wszystko zazębia się w przekonująca całość - właśnie dzięki wielowątkowości a przede wszystkim pisarskiej wirtuozerii autora cała historia staje się świetną pożywką dla wyobraźni. Jest strach, jest klimat, są zaskoczenia.

Niedawne wznowienie "Upiornej opowieści" było sporym wydarzeniem, Vesper nie zawiódł pod względem jakości wydania. Chociaż, moim zdaniem, grafika na okładce jest średnia. W książce przewija się sporo nazwisk m.in. ówczesnych artystów: aktorów, malarzy, muzyków. Są też wspomniane inne niuanse z tamtych czasów. I podobnie jak z nawiązaniami do klasycznych dzieł grozy - bez odpowiedniej wiedzy nie da się dostrzec wszystkich odniesień i aluzji. Jednak, według mnie, zupełnie nie przeszkadza to w odbiorze historii. 'Mrugnięcia okiem' autora to jedynie dodatek dla powieści robiącej i bez tego wrażenie na czytelniku. Liczne pochwały są w pełni zasłużone. Polecam przekonać się na własnej skórze.

"Upiorna opowieść" - Peter Straub
Wydawnictwo: Vesper
Stron: 628
Ocena: 8,5/10

2019/01/03

Czytelnicze Podsumowanie Roku 2018

W 2018 roku udało mi się przeczytać łącznie 84 pozycje - 49 książek i 35 komiksów. Całkiem przyzwoity wynik z którego jestem zadowolony.


Za najlepszą książkę przeczytaną w ubiegłym roku uważam "Na południe od Brazos" Larry'ego McMurtry'ego. Rewelacyjna opowieść, przepięknie wydana, jeden z najlepszych tytułów mojego dotychczasowego życia. Pozostałe książki które wybiły się ponad przeciętność to:

  • "Szczelina" Jozef Karika - za straszenie tym, czego naprawdę się boję,
  • "Ameryka w ogniu" Omar El Akkad - za sugestywną i bardzo przygnębiającą wizję przyszłości,
  • "Mainstream" Miroslav Pech - za klaustrofobiczny klimat uzyskany prostymi środkami i zaskakujący twist fabularny,
  • "Ostatnie dni Jacka Sparksa" Jason Arnopp - za paradokumentalną formę, czarny humor oraz miażdżące zakończenie. 


Najlepszy zbiór opowiadań 2018 to według mnie "Gorefikacje III. Antologia horroru ekstremalnego". Mam nadzieję, że Dom Horroru będzie kontynuował ten projekt.
Najlepsza książka polskiego autora to "Złe" Michała Jana Chmielewskiego. Napisana w prosty sposób, brutalna, smutna. Bardziej realistyczna niż ktokolwiek by chciał.


Jeśli chodzi o komiksy, to czytałem praktycznie tylko te z serii "MARVEL NOW!". Najbardziej spodobał mi się "Staruszek Logan. Strefy wojny. Tom 1". Wolverine wędrujący przez przeinaczoną rzeczywistość przywodzi na myśl Rolanda z "Mrocznej Wieży" Stephena Kinga. Czekam na więcej. Generalnie całe TAJNE WOJNY bardzo przypadły mi do gustu.
Drugim tytułem wartym wspomnienia jest "Rick i Morty". Dwa tomy wydane w 2018 roku przez Egmont trochę uprzyjemniły czekanie na kolejny sezon serialu. A wracając jeszcze na chwilę do Marvel Now! - polecam cykle "Thor: Gromowładna" oraz "Hawkeye". Świetnie zarówno narysowane jak i opowiedziane historie...


Plany na rok 2019? Jakieś tam są... Przeczytać jak najwięcej dobrych książek oczywiście! :) Zacząłem ostro bo jestem w trakcie "Upiornej opowieści" Petera Strauba. Na pewno chciałbym w miarę regularnie wrzucać swoje 'niby recenzje' na bloga. Po czteroletniej przerwie wróciłem na lubimyczytać.pl gdzie od teraz będę prowadził konto równolegle z tym na bookhunterze. W 2019 roku życzę sobie i Wam co najmniej kilku pozytywnych książkowych zaskoczeń!
Długich dni i przyjemnych nocy.

Przeprawa - Jack Ketchum

"Godzina czekania to szmat czasu, zwłaszcza jeśli jesteś wystraszony i wiesz w głębi duszy, że niczym zbliżający się tętent nadciąga  c...