2022/12/07

Plama światła - Paweł Mateja

"(...) Umysł będzie uciekał od ciszy, umysł przyzwyczajony jest do zgiełku. Nie jest łatwo nad nim zapanować. Będziemy tu dzisiaj upadać i podnosić się z upadków. Cykl będzie się powtarzał, nie zawsze będziecie w stanie wejść w tę ciszę głębiej niż poprzednio, ścieżka prowadząca do zespojenia się z kosmosem jest kręta, czasem ma się wrażenie, że jest on już za rogiem, innym razem oddala się niespodziewanie. Ale cel istnieje, nawet jeśli może wydawać się niedosięgły. Trwajcie w tym, co tu zaczęliśmy. Cel istnieje i jest osiągalny, mimo że wędrówka jest wieczna".

Od dawna czaiłem się na "Nocne" Pawła Matei, na tyle długo, że autor zdążył wydać debiutancką powieść. "Nocne" nadal w kolejce, "Plama światła" za mną. Myślę, że tematyka UFO idealnie łączy się z grozą wszelaką, po prostu uwielbiam takie klimaty.


Dwie przyjaciółki - Sara i Basia postanawiają wybrać się w Bieszczady. Dziewczyny mają problem ze znalezieniem niedrogiego noclegu, więc wykorzystują sytuację i dołączają do okolicznego festiwalu miłośników UFO (w dużym skrócie). Bohaterki mają totalnie różne podejście do tematu, twardo stąpająca po ziemi Basia nieszczególnie czuje potrzebę połączenia się z kosmiczną świadomością (bardziej kręcą ją górskie wycieczki), natomiast Sara okazuje się mocno zaintrygowana nowym środowiskiem. Basia i Sara mimowolnie stają się częścią festiwalowej społeczności, poznają nowych ludzi, wspólnie wędrują po górach, uczestniczą w wykładach, medytują... 

Nad tym wszystkim wisi ledwie wyczuwalny, niepokojący cień, aż mniej więcej w 1/3 powieści zaczyna się konkretna schiza. Mógłbym napisać, że literacka sztuczka którą zastosował autor to przecież nic nowego, ale najpierw musiałbym nie dać się na nią nabrać. XD Były ciarki, nie powiem. Festiwal trwa, zaczyna się robić coraz dziwniej, otwarta głowa nie wydaje się już takim dobrym pomysłem. W tle przewijają się ewidentnie nawiedzeni osobnicy o radykalnych poglądach, coraz silniej czuć negatywną, sekciarską atmosferę. Nasze bohaterki z całą pewnością nie pisały się na coś takiego. 

Po lekturze czuję lekki niedosyt. Problem polega na tym, że sam nie potrafię powiedzieć dlaczego. Może właśnie to powinienem poczuć? Czyżbym stał się jednym z uczestników festiwalu? ;) Czego jestem pewien, to że "Plamę światła" czytało mi się bardzo dobrze. Co najmniej trzy 'rzeczy' na dłużej zostaną mi w głowie, więc myślę, że zasługują na szczególną uwagę. Pierwsza - postać Sary, lekko zagubionej, nieco wycofanej, sprawiającej wrażenie 'wewnętrznie skonfliktowanej'. Kierowana zwyczajną ciekawością dziewczyna, umiejętnie manipulowana, wydaje się nieświadomie wchodzić prosto w paszczę lwa. Druga rzecz - grozowe niuanse. Akcja biegnie sobie własnym tempem, a gdzieniegdzie powtykane są takie drobiazgi, które można przeoczyć. Czytasz, czytasz, i nagle - ej! A jeśli to było coś więcej niż się miało wydawać? I taka niepewność gdzieś tam zostaje z tyłu głowy. No i trzecia rzecz - UFO. Doskonale przedstawiony i wykorzystany przez autora motyw. Cały finał to w ogóle jest 9/10. O ile wcześniej mieliśmy okazję poczuć dreszcz niepokoju, to w końcówce mamy okazję się metaforycznie posrać ze strachu. Bardzo polecam. Tym bardziej, że książka nie jest długa, warto znaleźć na nią ten kawałek czasu.

PS Zapomniałem pochwalić wydania. Za mega niepokojącą okładkę odpowiada Julia Soboleva. Wewnątrz jest niespodzianka - kilka ilustracji autorstwa Julianny Matei, ciekawych zarówno pod względem formy jak i treści. Jeśli ktoś odszyfrował wiadomość z wewnętrznej strony okładki to proszę o wiadomość na priv. XD

"Plama światła" - Paweł Mateja
Wydawnictwo IX
Rok wydania: 2022
Stron: 226
Ocena: 7/10

2022/11/08

Brudna robota - Marcin Popielarski

 *** WSPÓŁPRACA RECENZENCKA ***

"(...) Kula, której trajektorię Lenka przecięła własnym barkiem, przeszła dosyć daleko od płuc, najwyraźniej nie roztrzaskując żadnej kości lub niegroźnie od niej rykoszetując, bo zakładniczka wciąż była przytomna. Choć ewidentnie nie do końca świadoma tego, co się stało. Jej rozbiegane oczy wypełniały niemal w całości czarne studnie źrenic, a pierś poruszała się rytmicznie w górę i w dół niczym respirator z uszkodzonym potencjometrem. Dyszała z taką intensywnością, że mogłaby nadmuchać balon stratosferyczny w mniej niż pięć minut. Jednocześnie zgrzytała szczękami na podobieństwo łańcucha ślizgającego się po źle nasmarowanej zębatce".

Jakieś 2,5 roku temu przeczytałem bardzo udany debiut Marcina Popielarskiego pt. "Zmiana świateł". Tytułowa historia aż prosiła się o jakieś rozwinięcie. Oto i ono. W "Brudnej robocie" oprócz wspomnianego opowiadania, dostajemy cztery nowe, dzięki czemu mamy okazję znacznie lepiej poznać świat wykreowany przez autora. 

"Zmiana świateł" - zostajemy wrzuceni w sam środek świata przyszłości, którego rozwój niekoniecznie poszedł w dobrym kierunku. Pewien pracownik korporacji, do bólu zwyczajny facet, na skutek fatalnego zbiegu okoliczności staje się kierowcą grupy przestępców. Finał dosadnie pokazuje, że głównym bohaterem nie jest nasz nieszczęśnik, a właśnie wspomniani przestępcy. Jeśli coś można zarzucić tej historii, to fakt, że dzieje się w niej naprawdę dużo i wiele kwestii pozostaje bez wyjaśnienia.

"Shitty job" - ekipa kierowana przez Alberta, w skład której wchodzą: pyskata Szyszka, karzeł Wazon, podstarzały elektryk Trafo, wielkolud Koniu oraz haker Klocek, podejmuje się wykonania podejrzanego zlecenia. Grupa musi odbić kogoś ważnego z miejsca znanego jako Labirynt. Zakończenie, podobnie jak w "Zmianie świateł", wprowadza czytelnika w niezłą konsternację... Dodatkowy plus za wykład o filmowym "Predatorze" - złoto. :D

"Me.hy926" - kolejne zlecenie, tym razem pod przywództwem Wazona, który przyklepał je sobie bez wiedzy Alberta. Cel: narobić bałaganu w pewnym laboratorium. Standardowo: wszystko co może pójść nie tak, idzie nie tak, a nasi bohaterowie wpadają w poważne tarapaty.

"Szklana pułapka" - Szyszka, miłośniczka środków zmieniających świadomość, wpada w ręce organów ścigania. Istnienie całej grupy zostaje zagrożone. W tym opowiadaniu dostajemy całkiem sporo nowych postaci, oraz nieco szersze spojrzenie na świat, w którym żyją. A przy okazji całą masę nowych pytań...

"Excalibur" - tradycyjnie - pozornie łatwa robota okazuje się ciężką przeprawą. Okradziony ze swojego pomysłu pisarz chce skonfrontować się z redaktorką wrogiego wydawnictwa. Ekipa Alberta ma mu to umożliwić. W pewnym sensie akcja kończy się sukcesem... XD Na koniec mamy domknięcie poprzedniej historii, i kolejny motyw, który powinien doczekać się kontynuacji.


Świat, w którym toczy się akcja książki to przyszłość za około 50-60 lat. Sporo się zmieniło, bynajmniej nie na lepsze. Zaawansowana technologia dość mocno ingeruje w ludzkie życie, mamy więc do czynienia z klimatami dystopijno-cyberpunkowymi. Albert i jego ludzie zajmują się tytułową 'brudną robotą'. I w tym momencie docieramy do jednego z najmocniejszych elementów książki - bohaterów. Ta zbieranina osobników spod ciemnej gwiazdy gwarantuje solidną dawkę humoru. Czarnego, czyli takiego, jaki lubię najbardziej. Postacie stworzone przez Marcina Popielarskiego nie pozostawią czytelnika obojętnym. Może i nie wypada im kibicować, w końcu zajmują się szemranymi interesami, jednak w przełomowych momentach historii bez wątpienie będziecie po ich stronie. Kolejną wyróżniającą się na plus cechą "Brudnej roboty" są sceny akcji. Napady, pościgi i strzelaniny mają fantastyczną dynamikę, czuć, że autor świetnie się czuje w tego rodzaju opisach. Pochwaliłem, pochwaliłem, to teraz pora na minusy. Myślę, że forma kilku luźno powiązanych ze sobą opowiadań wprowadza zbyt dużo chaosu. Przydałoby się nieco uporządkować zarówno samą fabułę, jak i świat przedstawiony. O tym drugim dowiadujemy się znacznie więcej niż w "Zmianie świateł", jednak to nadal za mało. Tym bardziej, że nowe fakty są przyćmione mnóstwem kolejnych pytań i domysłów. Ostatnia rzecz, co do której mam mieszane uczucia, to zakończenia. Wprowadzają w konsternację, ale sprawiają wrażenie wymuszonych. Całość trzyma fajne tempo, i nagle <ciach> koniec. 

Podsumowując - jeśli lubicie cięty humor, nieszablonowych (anty)bohaterów i historie w których akcja pędzi na złamanie karku, a przy tym nie straszne wam niewybredne żarty i duża dawka kreatywnych wulgaryzmów - "Brudna robota" okaże się całkiem dobrym wyborem. Zakładam, że Marcin Popielarski już pracuje nad kolejnymi przygodami ekipy Alberta. Ciekawość po raz kolejny nie pozwoli mi przejść obok nich obojętnie. Potencjału na kolejne opowiadania z całą pewnością nie brakuje. 

"Brudna robota" - Marcin Popielarski
Wydawnictwo: AlterNatywne
Rok wydania: 2022
Stron: 509
Ocena: 7/10

2022/10/30

Głód - Marcin Majchrzak

"(...) Poczułem, że mój żołądek zamienia się w bardzo ciężki głaz. Spojrzałem za siebie, nie żeby spotkać się wzrokiem z Denatką, ale żeby zobaczyć ciągnące się za nami koleiny w śniegu, nasz wydeptany tor. Był tam, naturalnie. Wzroku Denatki też nie udało mi się uniknąć. Ziała z niego absolutna pustka. Dziewczyna zaczęła krzyczeć, a był to krzyk pierwotny i dziki, krzyk pełen strachu i czystego szaleństwa. Z początku spróbowałem jakoś ją uspokoić, przemówić do rozumu, ale to nic nie dawało. Natalia krzyczała, a wraz z nią krzyczały wszystkie moje wnętrzności, wszystkie kości, wszystkie zwoje mózgowe. W końcu nie wytrzymałem".

Okładka "Głodu" należy do ścisłej czołówki moich ulubionych okładek z ubiegłego roku. Książkę która wygląda tak dobrze, kupiłbym bez względu na nazwisko autora. Fantastycznie piękny i złowrogi obrazek (Maciej Kamuda - świetna robota, cieszy oko ile razy na nią nie spojrzeć). Kiedy już zaspokoiłem swoją próżność, książka wylądowała na półce obok dziesiątek innych czekających na swoją kolej. I tak sobie stała kilkanaście miesięcy. Oczywiście nie było widać okładki, więc o niej zapomniałem. Klucz według którego sięgam po kolejne książki jest co prawda dość skomplikowany i nie za bardzo go ogarniam, jednak pozytywne spotkanie z "Ciszą" autora na pewno zbliżyły "Głód" do zrobienia z nim tego, do czego został stworzony.

"Będzie rzeźnia" - tak sobie pomyślałem, kiedy zobaczyłem "Głód" po raz pierwszy. No i się pomyliłem, bo nie było. Ale i tak było dobrze. A później była rzeźnia. I było jeszcze lepiej. Ale po kolei...

Tomek - główny bohater powieści, to postać która w większości czytelników wzbudzi coś na kształt sympatii. Dlaczego? Bo ma gorzej niż my. O ile każdy z nas ma od czasu do czasu prze#ebane, tak Tomek ma prze#ebane hurtowo. Zostaje wyrzucony ze znienawidzonej roboty, pobity przez lokalną patole a na koniec rozstaje się ze swoją dziewczyną i chwilowo nie ma nawet gdzie mieszkać. Co zrobić, kiedy zostajesz poniżony, pozbawiony jakichkolwiek perspektyw i nie masz co liczyć na wsparcie najbliższej osoby? Może wyjechać w Bieszczady? Tak! To opcja dobra jak każda inna. Towarzyszką i inicjatorką tej wesołej podróży staje się przypadkowo poznana nastolatka, która akurat uciekła z domu. Para bohaterów trafia na bieszczadzkie odludzia, ale zanim docierają do tymczasowego celu swojej podróży, łapie ich potężna zamieć śnieżna.

Pierwsza część "Głodu" zaskoczyła mnie paranoiczną grozą rodem ze "Szczeliny" Jozefa Kariki. Po dość (mimo wszystko) heheszkowym wstępie, gdzie lepiej poznajemy Tomka i Denatkę, nadchodzi moment, w którym rzeczywistość zaczyna się kruszyć i rozsypywać. Ponieważ polubiliśmy naszych bohaterów, zaczynamy się o nich martwić, coś tam stanowczo jest nie tak... Czytelnikowi przestaje być do śmiechu. Dzieje się sporo: jest makabrycznie, nastrojowo, obrzydliwie, dołująco i hardkorowo. Wszystkiego po trochu.  Scena z kreatywnym zastosowaniem przewodu od czajnika - nie zapomnę jej nigdy. (Trafia do mojego horrorowego kanonu [SBJP, pozdro dla kumatych]). Bawiłem się bardzo dobrze, kilkukrotnie skrzywiłem z obrzydzenia, pośmiałem, konkretnie zaniepokoiłem a nawet zostałem popchnięty do rozważań natury etycznej. Jak na drugą powieść 'nowego' autora to bardzo dobra robota. Polecam.

PS Nie wiem jak to tam wyszło z "Głodem" po 'incydencie' z DH, ale wygląda na to, że jest problem z dostępnością. Szkoda gdyby ta książka miała gdzieś zniknąć. 

"Głód" - Marcin Majchrzak
Wydawnictwo: Dom Horroru
Rok wydania: 2021
Stron: 251
Ocena: 7,5/10

2022/10/16

Dreszcze - Mariusz Wojteczek

"Straciliśmy młodość. Odeszła, pozostała tylko bladym wspomnieniem. I trzeba z tym żyć. A ci, co nadeszli po nas, nie rozumieją naszej tęsknoty, bo nie znają już tego, co myśmy stracili, nic takiego nie doświadczyli. Niewinność tracą zupełnie inaczej." M. Wojteczek "Droga"

Zanim "Dreszcze" trafiły na moją półkę, przez bardzo długi czas (nie każcie mi pisać jak długi) byłem przekonany, że na okładce widać kota, który płacze, i zakrywa sobie oczy łapkami. 😅 Kiedy już zajarzyłem co jest na okładce, to nadal nie zdawałem sobie sprawy jakie złoto kryje się wewnątrz... Zdarzyło mi się czytać pojedyncze opowiadania Mariusza Wojteczka, ale dopiero "Dreszcze" uświadomiły mi, jak kapitalnym jest autorem.


Empatia i ocalenie - Wojciech Gunia
Zbiór otwiera kilka trafnych uwag na temat autora oraz jego twórczości. Raczej nie da się tego lepiej opisać.

Dreszcze
Pierwsze opowiadanie to wariacja na temat motywu wampira. Fantastyczny klimat grozy - zimne moskiewskie ulice, dużo samotności, brudu i beznadziei. A w centrum tej posępnej historii człowiek i jego demony.

Droga
Opowiadanie dedykowane Stephenowi Kingowi, i mające w sobie sporo z Kinga. Absurdalny punkt wyjścia, zręcznie obudowany wciągającą historią, sporo zagadkowych, łatwo wczepiających się w wyobraźnię motywów, szczypta nostalgii (to też zawsze dobrze wchodzi). Kilka lat temu, podczas ogniska zorganizowanego przez grupę znajomych, w niewyjaśnionych okolicznościach zaginęło kilkoro z nich. Ci, którzy 'ocaleli', cały czas zastanawiają się, co tak naprawdę się wtedy wydarzyło...

Ludzie jak psy
Fajna, zimowo-patologiczno-beznadziejna sceneria, podobnie jak w "Dreszczach". Szybko się łapie ten klimat. Jeden z katów służących Polsce Ludowej mierzy się z przeszłością. Cholernie przygnębiające, ale z całą pewnością warte przeczytania.

Stróż
Mocno obyczajowe, z dużą uwagą przygląda się uczuciom, które kotłują się w ludzkich głowach, a nad którymi ludzie mają trudno zapanować. Daje do myślenia. 

Golem
Bardzo brutalne. Facet porywa krakowskie prostytutki (które ponoć nie czują zimna), i nie kończy się to wszystko dla niego najlepiej... 

Liczba początku i końca
Mężczyzna dowiaduje się o niespodziewanej śmierci swojej żony. Kobieta ukrywała przed nim pewne istotne fakty. Zakończenie nieco mi zazgrzytało, chociaż z drugiej strony dało sporo do myślenia.

Poemat Martwego Chłopca
Grubego kalibru rozkminy o sensie istnienia, Bogu, życiu, śmierci... Nie za wesoły tekst, ale ma w sobie jakiś hipnotyczny czar. 

Gdybym tylko mogła latać
Opowiadanie znane z "Żertwy". Jedno z moich ulubionych. Pięknie napisane, przesycone cierpką melancholią. Doskonały przykład literackiej (i nie tylko) wrażliwości autora.

Schronisko
Para młodych ludzi o mały włos nie gubi się w górach, na szczęście trafiają na pomocnego górala i znajdują schronienie na noc. Nie porwało mnie, ale czytało się bardzo przyjemnie.

Piątka z St Ives
Francja, II wojna światowa, grupa żołnierzy jest świadkiem dziwnych zdarzeń. Jak zwykle przy takiej tematyce (UFO) błyskawicznie się nakręciłem, trochę niepotrzebnie, bo historia jest dość krótka. Wielka szkoda, kolejny dobry tekst który z przyjemnością widziałbym w formie powieści.

Bestia
W moim odczuciu najsłabsza historia. Firma zajmująca się wycinką lasu zatrudnia grupę myśliwych, którzy mają zlikwidować tytułową bestię, powstrzymującą prace drwali. Zbyt oczywista, przez co wydaje się nachalna w swoim (słusznym, co by nie mówić) przesłaniu. 

Ballada Jeremiaha Westa
Stany Zjednoczone Ameryki, czasy wojny secesyjnej. Tytułowy bohater próbuje ułożyć sobie życie. Zaskoczyło mnie to opowiadanie, i to parokrotnie. Dodatkowy plus za mega upiorną scenę w stodole. Chętnie przeczytałbym powieść w takich klimatach.

"Dreszcze" to dowód na to, że w odpowiednich rękach nawet najbanalniejsze motywy grozy można przekuć w nieoczywiste, poruszające i budzące lęk opowieści. Światy Mariusza Wojteczka mają mroczne barwy, ale to subtelność z jaką je przedstawia przynosi prawdziwy niepokój. To jest dokładnie to, czego szukam w literackiej grozie. Nie posiadam talentu autora w pisaniu o emocjach, więc na tym zakończę swoje pokraczne próby. Polecam przeczytać i osobiście dać się pochłonąć. Bardzo dobra rzecz.

"Dreszcze" - Mariusz Wojteczek
Wydawnictwo IX
Rok wydania: 2021
Stron: 370
Ocena: 9/10

2022/09/19

Głód - Matt Shaw

"(...) Kanapka zawinięta byłą w folię, by zachować świeżość. Spokojnie ją odwinął, odłożył na bok i wziął głęboki wdech. Zapach kanapki wywołał u niego ślinotok. Wziął gryza. Kulinarny orgazm. Metaforyczny oczywiście. Westchnął, powstrzymując się od wykrzyczenia: "kurwa, ale to jest pyszne!". Zastanowił się, czy dla Dereka świadomość, ile przyjemności daje Thomasowi konsumpcja jego martwego brata, byłaby pocieszeniem. Ale Derek nie przyszedł dziś do szkoły. Nic dziwnego, po tym jak wczorajszej nocy odnaleziono zwłoki, jego mama obawiała się najgorszego. Thomas uśmiechnął się do siebie przeżuwając martwego dzieciaka".

Wydawnictwo Phantom Books niestety definitywnie kończy działalność (zostaje OkoLica Strachu), ale zanim to oficjalnie nastąpi, fani horroru ekstremalnego mogą cieszyć się z nowej minipowieści Matta Shawa pt. "Głód". Podkreślam - fani horroru ekstremalnego. Pozostali czytelnicy co najwyżej popukają się w głowy. Bo cóż można powiedzieć o książce, którą otwiera scena rodem z "Teksańskiej masakry piłą mechaniczną", gdzie ofiarą jest dziecko a oprawca uskutecznia nekrofagię? 


Główny bohater historii - Thomas, jest zwykłym facetem. Pozornie. Na co dzień nudny nauczyciel, mieszkający samotnie, stroniący od ludzi. Ale Thomas ma jedną, potężną słabość - ludzkie mięso. Żeby je pozyskać, mężczyzna nie cofnie się przed niczym. Krwawą rutynę burzy koleżanka z pracy, a konkretniej nieoczekiwane uczucia, które zaczyna żywić wobec niej nasz kanibal. 

Okładka "Głodu" dosadnie pokazuje styl tej książki. Jest brutalnie, krwawo i bezkompromisowo. Konsumpcja dzieci to nie jest najostrzejszy motyw który się tutaj pojawia. Najbardziej szokują rzeczy, które zostają jedynie zasugerowane. Dodatkowy plus za ciekawe, zaskakujące zakończenie. Lekturę polecam wyłącznie osobom zaznajomionym z gatunkiem. Pozostali powinni trzymać się od tej książki z daleka. :)

"Głód" - Matt Shaw
Wydawnictwo: Phantom Books
Rok wydania: 2022 (oryginał 2020)
Stron: 88
Ocena: 7/10

2022/08/14

Cisza - Marcin Majchrzak

"Nie sposób było zasnąć. Od środka rozdzierał mnie lęk. Jakby wcześniej ktoś rozciął mi trzewia i zaszył w nich śpiącego szczura. Teraz zwierzę obudziło się i za wszelką cenę próbuje wydrapać sobie drogę na zewnątrz. Jego panika staje się moją paniką". M. Majchrzak "Strach"

Raptem kilka miesięcy temu po raz pierwszy spotkałem się z autorem w antologii weird fiction "Dziwne opowieści". Jego opowieść nie należała co prawda do przesadnie dziwnych, za to można było ją uznać za całkiem udaną. Jedno opowiadanie to jednak trochę za mało, żeby móc wyrobić sobie o danym pisarzu zdanie. Mogłem sięgnąć po "Stację" albo "Głód", które sobie stoją na półce (pewnie się zakurzyły), zamiast tego byłem biernym obserwatorem wielu ciekawych dyskusji okołogrozowego fandomu na FB, gdzie najnowsza afera z DH stała się jedynie wisienką na torcie. XD Reasumując - w mojej głowie istniała jakaś tam wizja autora, tyle, że nie literacka. Czy hajp na twórczość Majchrzaka jest uzasadniony? 


"Cisza I"
Zbiór rozpoczyna historia czworga znajomych, którzy postanowili zrobić sobie detoks od Internetu (chyba też by mi się przydał szczerze mówiąc). Weekend w chatce gdzieś w bieszczadzkich lasach, solidny zapas alkoholu i odcięcie się od nawału zbędnych informacji - taki był ich plan. Niestety, jak to bywa z planami, nie wszystko poszło dobrze... Jedno niefortunne zdarzenie i spokojna rzeczywistość została w drastyczny sposób zburzona, a bohaterowie skazani na konfrontację z tym faktem. Świetne, wstrząsające otwarcie zbioru. 

"Podróż służbowa"
 Młody mężczyzna zostaje wysłany w podróż służbową. Z ledwością udaje mu się zdążyć na odpływający statek, jak się później okazuje - nie będzie to zwyczajny rejs. Naturalistyczny klimat poprzedniego opowiadania zostaje zastąpiony czymś bardziej 'mglistym' i tajemniczym. Plus garść życiowych rozkminek, jakby ktoś miał ochotę...

"Miłość płonie"
Kobieta podczas sesji u psychoterapeutki wraca wspomnieniami do wczesnego dzieciństwa, kiedy to musiał zmierzyć się z nagłą śmiercią matki, oraz strasznymi 'konsekwencjami' tego zdarzenia. Kontrowersyjne, szokujące, co najmniej równie dobre jak "Cisza I".

"Transgresja"
Króciutkie, typowy impuls do głębszych rozważań. Przyznaję - zadziałało. Nie jest to lektura, po której poczujecie się lepiej, jednak warto.

"Antropologia stosowana"
Tytuł tego opowiadania to taki trochę przejaw czarnego humoru autora. ;) Sparaliżowany mężczyzna, pozbawiony części zmysłów, zaczyna dostrzegać w swoim otoczeniu coś dziwnego... Problem polega na tym, że nie jest w stanie się z nikim podzielić swoimi obserwacjami. Zakończenie nie napawa optymizmem, jednocześnie w jakiś dziwny sposób dodaje otuchy. Zaskakująca mieszanina emocji, polecam przeczytać i samemu ich doświadczyć.

"Eksperyment profesora"
Londyn, rok 1888. Ekscentryczny naukowiec chwali się koledze skonstruowaniem przełomowego urządzenia. Nieoczekiwana zmiana stylu, przyjemnie się to czytało.

"Ostatni kolejarz"
Podczas deszczowej nocy, stróża skansenu kolejowego odwiedza zagadkowy gość. Bardzo klimatyczne, z fajnym 'morałem'. 

"118"
Główny bohater ma poważny problem z lunatykowaniem. Po kolejnym incydencie zostaje zmuszony do opuszczenia swojego domu. Zatrzymuje się w hotelu, w którym nie znajduje spokoju. Wręcz przeciwnie. Klasyczne dla współczesnego horroru motywy, ale gęsiej skórki można dostać, nie powiem. Nadałoby się na ekranizację.

"Strach"
Mocno w duchu weird fiction. Na początku niby śmieszki/heheszki, a po chwili akcja wchodzi w bardzo mroczne klimaty. Zakończenie, podobnie jak w kilku poprzednich opowiadaniach, stawia czytelnika przed faktem dokonanym. Bez zbędnych szczegółów, a mimo to można sobie wyobrazić wystarczająco dużo.

"Cisza II (Grawitacja słów)"
Na koniec bezpośrednia kontynuacja pierwszego opowiadania w zbiorze, jednak w totalnie niespodziewanej konwencji. Po początkowym WTF?! się wkręciłem, i chociaż opowiadanie nie jest jakoś wybitnie zaskakujące, to doprowadza do bardzo ciekawych refleksji.

* * *

Czuję się ukontentowany, to była zajebiście satysfakcjonująca lektura. Przede wszystkim nie można odmówić Marcinowi Majchrzakowi biegłości w swoim fachu. Lekkie pióro, dobra bajera - jak zwał, tak zwał. Faktem jest, że każda historia angażuje i czyta się ją z przyjemnością. Błyskawicznie wsiąkałem w poszczególne opowiadania, i chociaż da się wyczuć, że część z nich łączy podobny schemat, to jednak każde oferuje coś innego. "Cisza" ewidentnie prowokuje do różnych rozkmin, i nie dość, że robi to w bardzo przystępny sposób, to  jeszcze nie narzuca <jedynej słusznej prawdy>. Gdybym miał wybrać 3 najlepsze teksty: "Cisza I", "Miłość płonie" i "Antropologia stosowana". Na koniec kwestia grozy. Jest, działa, można poczuć mentalny dyskomfort na wielu płaszczyznach. Książka jest dość cienka (jak na Vesperka), ale ma w sobie dużą dawkę skondensowanej, czytelniczej frajdy. Poza tym ładnie wygląda. Dawno już tak dobrze nie wydałem dwudziestu kilku złotych. 

"Cisza" - Marcin Majchrzak
Wydawnictwo: Vesper
Rok wydania: 2022
Stron: 168
Ocena: 8/10

2022/08/04

Wszystkie święta umarły - Brian Smith

"(...) Zamiast uciekać w popłochu, Candice stanęła jak wryta. Po prostu nie mogła ogarnąć rozumem, że zamaskowany, dzierżący maczetę morderca nachodzi domek w lesie, by siać krwawe spustoszenie w grupie imprezujących młodych ludzi. To było zbyt absurdalne. To musiał być jakiś żart. Przybrała wyzywającą pozę, uśmiechając się i krzyżując ręce na piersiach. - Ładny kostium, ale to jeszcze nie Halloween. Czy to jest gumowa maczeta? Założę się, że tak. Dobra robota z tą udawaną krwią. Mężczyzna przechylił głowę, mrużąc oczy. Wydawał się niemal komicznie zdezorientowany. Candice nieśmiało zrobiła krok w jego stronę, rozkładając ramiona i wyciągając rękę. - Czy mogę dotknąć twojego małego rekwizytu?".
Bryan Smith to kolejny z popularnych amerykańskich autorów horroru który zadebiutował ostatnimi laty w Polsce. Jeśli lubicie slasherowe klimaty to koniecznie powinniście zainteresować się poniższym tytułem. Nie jest on co prawda pozbawiony wad, jednak w ogólnym rozrachunku zapewnia całkiem satysfakcjonującą lekturę.


Za kilka dni mieszkańcy Willow Springs będą świętować Halloween. O ile dożyją, gdyż miasteczkiem wstrząsa fala brutalnych morderstw. Oprócz zmasakrowanych ciał, oprawca zostawia na miejscach zbrodni dynie. Policja raczej marnie radzi sobie z odkryciem tożsamości mordercy, zaś ofiar przybywa. Kim jest psychopata? Nie trzeba długo czekać, żeby poznać odpowiedź na to pytanie. Zaskakująco szybko dowiadujemy się kto, i dlaczego zabija. 25 lat wcześniej grupka lokalnych łobuzów skrzywdziła bezbronnego chłopca. Nadszedł czas na zemstę.

Dwie największe wady tej powieści, to brak jakiegokolwiek elementu zaskoczenia jeśli chodzi o sprawcę morderstw, praktycznie od początku mamy wszystko podane na tacy, oraz niekonsekwentne, błyskawiczne zakończenie. Ale są też plusy. :) Na szczęście plusów jest więcej. Zacznę od dynamicznej, przyjemnej w odbiorze narracji, niezbędnej przy typowo rozrywkowej lekturze. Właściwie tempo spada dopiero w finale, czy raczej zostaje nagle ucięte wraz z samą historią. Podobał mi się również klimat stereotypowego, amerykańskiego miasteczka oraz jego mieszkańców, gdzie większość ludzi ukrywa jakieś brudne sekrety. Kolejny plus dla kreacji 'głównego bohatera' - dostajemy jakąś tam historię, dlaczego stał się tym, kim się stał. Przez chwilę czułem nawet współczucie, dopóki nasz protagonista się porządnie nie rozbestwił. Doceniam również kreatywność autora w kwestii tzw. rzeźni. Można poczuć prawdziwy dyskomfort czytając te opisy. Sceny z przeszłości, kiedy sadystyczne dzieciaki pastwią się nad swoją ofiarą, no, trudno się to czyta. Właściwie jest to znacznie bardziej poruszające niż późniejsze wydarzenia, gdzie krew leje się strumieniami. Zaskakuje również fragment, gdzie jedna z ofiar miała od dawna myśli samobójcze, oraz reakcja samego mordercy...

Prawdopodobnie całkiem szybko zapomnę o tej historii, ale zupełnie mi to nie przeszkadza. "Wszystkie święta umarły" to dobry wybór dla czytelników poszukujących szybkiego, łatwego i przyjemnego horroru. Taka tam rozrywka na letnie wieczory. Czasami tyle wystarczy żeby zając czymś głowę, i czuć coś w rodzaju zadowolenia. :)

"Wszystkie święta umarły" - Brian Smith
Wydawnictwo: Dom Horroru
Rok wydania: 2022 (oryginał 2015)
Stron: 280
Ocena: 6/10

2022/07/16

Indygo - Michał Jan Chmielewski

"(...) - Boję się - powiedział Emil. Jego szczęka drgała, zęby szczękały głośno. - Ktoś ci coś zrobił? - spytała, wstając na nogi. Uważnie zlustrowała okolice, ale w dalszym ciągu nie dostrzegała niczego podejrzanego. Tyle, że coś tu było. Jakaś groza, coś niebezpiecznego. Czuła na sobie czyjś wzrok. Zaginione dzieci. Płacz rodziców. Zaginione i nigdy nieodnalezione. Była gotowa do ucieczki, chciał biec przed siebie, w stronę miasta. Do zapadnięcia zmroku zostało jeszcze trochę czasu, ale o tej porze na działkach nie było nikogo., co znaczyło, że każdy, absolutnie każdy świr, porywacz czy inny Czarny Lud mógł się na nich czaić".

Michał Jan Chmielewski zasłynął powieścią "Złe" wydaną w 2016 roku. (Jeśli szukacie czegoś pokroju "Dziewczyny z sąsiedztwa" Jacka Ketchuma to polecam. Natężenie patologii i to, w jak realistyczny sposób została przedstawiona nikogo nie pozostawi obojętnym). W "Indygo" autor odchodzi od brutalnego naturalizmu, wplatając w historię wątek fantastyczny. Trzeba przyznać, że to dość ryzykowny krok. Czy słuszny? W sumie nie wiem.

Akcja rozgrywa się w Baskin Zachodnim. Czytelnicy autora na pewno kojarzą to miasteczko. Od lat giną w nim bez śladu dzieci. Mieszkańcy Baskin jeszcze dobrze nie zapomnieli o ostatnim zaginięciu, a już dochodzi do kolejnego. Wszyscy obawiają się najgorszego. Głównymi bohaterami powieści są Ada i Emil. Ada - wychowywana przez dziadków, cudem ocalała z wypadku samochodowego w którym straciła rodziców. Emil - odludek, odtrącony przez rówieśników, uważany za dziwaka. Jest jeszcze trzecia istotna postać - Kusak. Tak nazywa sam siebie odpowiedzialny za porwania dzieci morderca. Nietrudno się domyśleć, że w pewnym momencie ścieżki trójki bohaterów się przetną.

Podoba mi się styl Chmielewskiego. Prosty, treściwy, bardzo konkretny. Coś takiego zawsze do mnie trafia. Czuć w tym jakąś taką fajną autentyczność. Bohaterowie również na plus. Nie da się ich nie lubić, a sama relacja Ady i Emila jest po prostu urocza. Ta gra pozorów, gdzie obydwoje starają się wyjść na twardszych niż w rzeczywistości są, jednocześnie ukrywając przed sobą bolesne tajemnice - świetna robota. Jeśli chodzi o Kusaka i jego motywacje - nie mam zastrzeżeń. Krzywdzi i zabija bo może. I tyle. To go kręci, w tym się specjalizuje. Mijają lata i nikt niczego nie podejrzewa. Facet po prostu jest je*anym, zwyrodniałym psycholem. Co do elementu paranormalnego, który się w pewnym momencie tutaj pojawia, to mam mieszane uczucia. :/ Generalnie ładnie komponuje się w całej historii, ma to wszystko przysłowiowe "ręce i nogi" a jednak... Bardziej przemawiał do mnie ten miażdżący autentyzm, który autor zaserwował w powieści "Złe". Nie zmienia to faktu, że książka mi się podobała, mało tego - wkrótce powinna ukazać się nowa powieść Chmielewskiego - "Cicha, ciemna noc" po którą z przyjemnością sięgnę.

"Indygo" - Michał Jan Chmielewski
Wydawnictwo: Literate
Rok wydania: 2019
Stron: 300
Ocena: 7,5/10

2022/06/28

Upiorna uczta - Robert Cichowlas

"(...) Od tego momentu opowieść stawała się jeszcze ciekawsza. - Odkryłam w sobie nimfomankę, gdy twój tato rozebrał mnie w krzakach, a potem zaczął pieścić jądrami moją twarz. Zauważyło nas paru bezdomnych, którzy zaczęli się przypatrywać. Wtedy jeszcze nie w głowie mi było uprawianie seksu z żulami, dlatego kazałam im iść w diabły. Ale w podświadomości zrodziło się kolejne pragnienie - by bzyknąć się z tymi śmierdziuchami." - fragment z opowiadania "Pokuta" R. Cichowlas
 Lubię czytać bardzo dziwne i porąbane rzeczy. "Upiorna uczta" wyglądała na książkę, która idealnie spełni te kryteria. Nieduży nakład i trudna dostępność dodatkowo podbiły moje zainteresowanie tym tytułem. Zacznę od kilku słów na temat poszczególnych opowiadań. To ostatni moment, żeby odpuścić sobie dalszą lekturę. :)

"Duckfucker"
Ekhm... Tak - tytuł zdradza fabułę. O gustach się nie dyskutuje. Główny bohater bardzo lubi kaczki, mimo związku z atrakcyjną kobietą o zapędach nimfomańskich. Jest w tej historyjce potężna dawka tragikomedii. Bizarro w czystej postaci. Chcąc nie chcąc - zostanie w głowie. 

"Propozycja"
Facet któremu nie powodzi się jakoś wybitnie dobrze dostaje propozycję "łatwego" zarobku miliona złotych. Haczyk? Stosunek płciowy ze skrajnie odpychającą kobietą. Mężczyzna podejmuje zadanie, w końcu dzięki swojemu poświęceniu będzie mógł odmienić życie swojej rodziny. Dobra historia z udanym zakończeniem. 

"Fryzjer"
Króciótkie, trochę takie <nie wiadomo co>. We wstępie autor wyjaśnia genezę powstania, najwidoczniej ma sentyment do tej historii. 

"Szkieletowy Poznań"
Zaczyna się bardzo obiecująco - para policjantów (którą od razu polubiłem) jest świadkiem marszu szkieletów przez miasto. Spora dawka pulpy, Hitler, III Rzesza, kilka soczystych fragmentów, niestety im dalej w opowiadanie tym mniej się angażowałem. Widziałbym to w dłuższej formie.

"Pokuta"
Pornohorror. Dobra scena w samolocie - sugestywna, nie powiem. Dalej co najwyżej średnio. Taśma klejąca, świeczniki, dużo penisów... Zakończenie słabe. Trochę szkoda, liczyłem na coś lepszego.

"Nawiedzone mieszkanie"
Zgrabne opowiadanie o duchu. Żadna ekstrema ani nic, miło się czytało.

"Opowieść z bardzo szczęśliwym zakończeniem"
O ile poprzednie opowiadanie było wręcz delikatne, tak w tym mamy prawdziwy hardkor. Idiotyczny wybryk na imprezie w gronie znajomych niesie za sobą koszmarne konsekwencje. Przez całą historię mocno czuć, że 'żarty się skończyły'. Autor we wstępie podkreśla inspirację Jackiem Ketchumem i trzeba przyznać, że doskonale podszedł do tematu a efekt końcowy robi piorunujące wrażenie. Najbardziej realistyczne, i jednocześnie najstraszniejsze opowiadanie w zbiorze.

"Willa Greisera"
Trochę w klimatach "Szkieletowego Poznania", i znowu nie mogłem się wczuć. Para kupuje dom, w którym dawniej mieszkał niemiecki zbrodniarz wojenny. Nie mija dużo czasu i zaczynają dziać się dziwne rzeczy.

"Duckfucker 2: Monkeyfucker"
To było słabe. Szkoda. Może miało w jakiś sposób 'wytłumaczyć' jedynkę, że sprawiedliwości stało się zadość czy coś, nie wiem. Jedyny plus tego opowiadania to morał: jeśli nie dogadasz z kimś szczegółów i zaufasz czyjejś fantazji - możesz tego pożałować. 

* * *

Przyznaję - "Upiorna uczta" ciut mnie rozczarowała. Generalnie czyta się dobrze, czuć sprawne pióro autora, jednak w kilku przypadkach potencjał historii ewidentnie nie zostaje w pełni wykorzystany ("Pokuta"). Zaczyna się fajnie, później jakoś się to wszystko rozjeżdża a kończy niestety średnio. "Szkieletowy Poznań" i "Willa Greisera" stanowczo lepiej by smakowały w dłuższej formie. Najlepsze opowiadania? "Duckfucker" (szokujące, niesmaczne a jednocześnie wprawiające w nieoczywistą konsternację) i "Opowieść z bardzo szczęśliwym zakończeniem" (naturalistyczne, przesiąknięte prawdziwym złem, które zaczęło żyć własnym życiem). Na dodatkowy plus - charakterystyczna okładka i krótki wstęp przed każdym tekstem, bardzo lubię kiedy autorzy się na coś takiego decydują. Czy warto polować na ten tytuł? Nie wiem, ja tam się cieszę, że po niego sięgnąłem, nawet mimo lekkiego niedosytu. Mam całkiem sporo do nadrobienia jeśli chodzi o twórczość Roberta Cichowlasa.

"Upiorna uczta" - Robert Cichowlas
Wydawnictwo: Phantom Books
Rok wydania: 2018
Stron: 222
Ocena: 6/10

2022/05/29

Śnieg jeszcze czysty - Anna Musiałowicz

"(...) Z kolei Gabrysia uważała, że niestosowne byłoby śmianie się w tym domu wypełnionym mieszanką smutku i nieznośnego oczekiwania. Gdy była młodsza, starała się szczebiotać jak w czasach, kiedy mama żyła, teraz jednak nie potrafiła zarazić radością innych. Odnosiła wrażenie, że nawet z najszczerzej odczuwanego szczęścia wypełza czarny wąż smutku, który zjada każde przyjemne doznanie. Aby go nie karmić, należało tłumić w sobie uczucia i z nikim się nimi nie dzielić. Nie pokazywać, że istnieją".

Mocna to była lektura. Zaskakująco mocna. Z powieści na powieść Anna Musiałowicz zabiera czytelników w coraz mroczniejsze rejony. Może i "Śnieg jeszcze czysty" to nie jest podręcznikowy przykład literackiego horroru, ale są w nim takie momenty, które mrożą krew w żyłach.

źródło: [klik]

Późne lata sześćdziesiąte na polskiej wsi. W tragicznym wypadku ginie matka małej Gabrysi. Ojciec dziewczynki nie potrafi sobie poradzić z odejściem ukochanej, rolę opiekuna dziewczynki przejmuje jej babcia. Starsza kobieta robi wszystko co w jej mocy, żeby wspierać dorastającą Gabrysię pozbawioną matki, i lekceważoną przez ojca. Czas mija, życie toczy się dalej. Nieszczęśliwy splot wydarzeń sprawia, że dochodzi do kolejnej tragedii.

W prologu powieści poznajemy Weronikę - młodą, silną kobietę, matkę i żonę, postać lubianą i szanowaną, która nie raz i nie dwa pomogła komuś z lokalnej społeczności. Weronika niespodziewanie umiera. Jej śmierć rujnuje spokojne życie rodziny. Opis zarówno śmierci Weroniki, jak i zagubienia którego doświadczają jej najbliżsi zrobił na mnie piorunujące wrażenie. Subtelne pióro autorki, uderzające momentami w poetyckie tony, nagle zderza się z niezwykłą, naturalistyczną brutalnością. I takich momentów w całej historii jest więcej. Bohaterowie radzą sobie z żałobą tak jak potrafią - Franek, mąż zmarłej Weroniki, zatraca się w pracy i nic nie znaczących romansach. Gabrysia ma żal do matki, czuje się przez nią porzucona. Babcia Gabrysi nie wie jak pomóc zbuntowanej wnuczce, wie za to, że ani ona, ani nikt inny nie zastąpi jej matki. Motyw nadprzyrodzony, czyli obecność ducha zmarłej, pełni tutaj rolę dekoracyjną, nie tyle straszy, co przypomina, jak wielkie piętno odcisnęła śmierć najbliższej na życiu pozostałych domowników. Kolejnym poważnym tematem, który porusza powieść, jest kwestia 'samotnego' dorastania oraz odkrywania przez młodą osobę własnej seksualności. Łatwo tutaj pokusić się o wydawanie pochopnych osądów, jednak patrząc na całą opowieść w szerszej perspektywie, nic nie wydaje się już takie czarno-białe. Pozornie błahe wydarzenia stają się fundamentem pod nadchodzącą katastrofę. Czy można było tego uniknąć? Dobre pytanie...

"Śnieg jeszcze czysty" z całą pewnością nie należy do książek, o których się szybko zapomina. To poruszająca, mroczna opowieść o ludzkim życiu i niewinności stopniowo burzonej przez nieodgadniony los. Anna Musiałowicz odważnie porusza i zgłębia tematy, których nawet w literaturze nie porusza się zbyt często. Smuci, szokuje, wzrusza. Pokazuje, jak słabymi jesteśmy istotami, oraz jak wiele mamy w sobie siły. To nie jest lekka lektura na poprawę humoru ale jeśli macie ochotę zmierzyć się z czymś, co wami dogłębnie wstrząśnie - polecam, absolutnie warto.

"Śnieg jeszcze czysty" - Anna Musiałowicz
Wydawnictwo: Stara Szkoła
Rok wydania: 2022
Stron: 232
Ocena: 8/10

2022/05/18

Festiwal Grozy i Fantastyki - maj 2022

Siema. Tym razem nie będzie recki książkowej, a recka wydarzenia. 6-8 maja w Łodzi odbyła się pierwsza edycja Festiwalu Grozy i Fantastyki. Byłem na miejscu w piątek i sobotę, poniżej moje wrażenia.

CZAS I MIEJSCE
Początek maja to stanowczo dobry czas na [cokolwiek]. W powietrzu wiosna, pogoda 9/10, aż ma się ochotę zrobić coś szalonego. Np. wyjść z piwnicy. W Łodzi byłem pierwszy raz, miasto całkiem fajne, słabe drogi (ale dużo remontów, więc ma się ku lepszemu), trochę ruin w centrum, trochę przyjemnej dla oka architektury, bardzo długi deptak, sympatyczne parki, ludzie bardzo mili (tutaj pora na anegdotę: zaczepił mnie lokalny smakosz alkoholi [dowolnych] wraz ze swoją koleżanką o eskimoskiej urodzie [balet 24/24] z prośbą o 3,50zł na flachę, kiedy powiedziałem, że nie mam gotówki, pan nie wyskoczył z terminalem ani nie wbił mi kosy pod żebro, a jedynie wylewnie życzył dobrego dnia i w ogóle [jeszcze chwila a wymienilibyśmy się numerami telefonów]). Jeśli chodzi o miejsce samego wydarzenia - super. Centrum Nauki i Techniki EC1 Łódź robi świetne wrażenie, dużo cegły, klimat mocno industrialny, jest na co popatrzeć, jest co pozwiedzać. Jak wygląda Hala Maszyn w której odbywał się festiwal to musicie sobie zobaczyć w necie. 


STOISKA
Było tego sporo. Od gier planszowych i puzzli, przez książki (prosto od autorów), biżuterię, popkulturowe ciuchy, aż po fantastyczne rękodzieło. Co mi najbardziej utkwiło w pamięci to Skrobasy, muchomorowe rzeczy od Kingi Ciepiel Art. oraz genialne figurki Horror Mannequins/ Figures.


WYDARZENIA
Pomijając premiery książek (w tym "Czasu umierania" który mnie czytelniczo odmulił, i dobitnie przypomniał ile frajdy mogą dawać książki), spotkania z autorami i prelekcje na FGF po raz pierwszy zobaczyć można było film dokumentalny "Horror ekstremalny - bękart gatunku" Patryka Bogusza i Jarosława Klonowskiego. Seans odbył się w piątek na scenie DARK, która z kolei mieściła się na poziomie -1 budynku, co dodatkowo podbijało klimat. Odcięty od festiwalowego gwaru z przyjemnością słuchałem co tam ciekawego mają do powiedzenia twórcy i fani literackiej ekstremy. W sobotę, również na scenie DARK miała miejsce premiera drugiej części "Drogi Zjednoczenia" - adaptacji opowiadania Wojciecha Guni ze zbioru "Miasto i rzeka". O tym, co zrobiło Studio Grozy nie ma się co rozpisywać. Trzeba tego doświadczyć. Ciary pod każdym względem.


PODSUMOWANIE
Fajnie było. Mocno trzymam kciuki, żeby impreza się przyjęła i na stałe zagościła w kalendarzu wszystkich fanów horrorowych klimatów (bo te są szczególnie bliskie mojemu sercu). Pewnie można by się do czegoś przyczepić, coś zrobić inaczej itd. (w końcu to była pierwsza odsłona, taka trochę testowa). Chciałbym, żeby FGF stał się takim grozowym klasykiem, potencjał jest, organizatorzy włożyli w wydarzenie mnóstwo pracy i serca, jeśli będzie kolejna edycja to jadę i wiem, że nie będę żałował. Polecam uczestnictwo. ❤❤❤

2022/05/11

Sny umarłych. Polski rocznik weird fiction 2021

"(...) Wtem jedna z pięści trafiła w podbrzusze i cofnęła się, natrafiając na zbroję z pięciogroszówek, Odrywanie ich z tej okolicy bolało bardziej niż cokolwiek dotychczas, więc od niego odstąpiłem. Okazało się, że słusznie. - Co jest, kurwa? Co ty tam chowasz? - spytał chuligan, rozcierając rękę. - Nie... - zacząłem, lecz mężczyźni nie słuchali, ściągając ze mnie ubranie. Gdy ich oczom ukazały się różowe, wilgotne tkanki obdartych ze skóry, pokiereszowanych ramion, uciekli z pełnym zgrozy wrzaskiem. Przemykałem cieniem, jednak nie czułem się bezpieczny. Skóra błyszczała w bladym świetle księżyca, roztrzęsione ręce przypominały poruszające się na wietrze węźlaste gałęzie. Ktoś zaklął. Ktoś zamarł. Ktoś uciekł z krzykiem. Nikt nie krzyczał głośniej ode mnie. Kilka razy upadłem, straciłem orientację. Nie wiedziałem już, skąd przyszedłem i jak mam wrócić do domu. Nie miałem też kogo spytać - byłem sam. Znienawidzony. Obrzydliwy." - Ł. Redelbach "Blask słońc mosiężnych nie zdusi mroku"

[Zamiast czytać SU 2021, powinienem nadrobić dwa tomy z 2020 no ale dobra, wyszło jak wyszło, może je ogarnę do końca roku]. Zabierając się za tę antologię zdawałem sobie sprawę, że weird bywa dość ciężki. Zdarzało się, że zupełnie nie zrozumiałem danej historii, a jednocześnie jej lektura dostarczyła mi całkiem satysfakcjonującej rozrywki. W tych niezrozumiałych rejonach prędzej czy później trafi się na coś, co człowieka mentalnie zdewastuje. Długo nie musiałem czekać.


Antologię rozpoczyna kilka słów od jej redaktorów: Wojciecha Guni i Krzysztofa Grudnika

Sylwia Wełna - Bóg się rodzi
Ależ to jest dobre! (W sieci można znaleźć audiobooka i się osobiście przekonać). Alternatywna wersja narodzin Jezusa. Przytłaczający, złowrogi, dający solidnie do myślenia tekst. Z tego co się zorientowałem, to debiut autorki na papierze. Chylę czoło.

Agnieszka Fulińska - Los caprichos
Lżejszy niż w poprzednim tekście, choć nadal dość duszny klimat. Pirenejskie legendy, zdradliwe pułapki, zgubne uczucia. Całkiem przyjemny tekst.

Łukasz Redelbach - Blask słońc mosiężnych nie zdusi mroku
Jeden z najlepszych tekstów w antologii. Fabuła: gość zaczyna obrastać monetami. Oprócz naprawdę świetnego, odrażającego body horroru, mamy tutaj zabawę formą, oraz doskonałą, niepokojącą historię m.in. o poczuciu winy, solidnie polaną patologicznym sosem. 

Agnieszka Wnuk - Części tworzą całość
Kolejny raz zaskakujący zabieg z formą. Dwie historie w jednej, zależy jak się czyta. Co prawda mnie nie porwało, ale rzecz warta uwagi.

Marcin Ścibura - Cisza
Młody amator fotografii zaczyna doświadczać dziwnych napadów ciszy. Końcówka zaskakuje i (delikatnie mówiąc) nie napawa optymizmem. Bardzo dobry, choć mocno dołujący tekst. 

Jakub Wsuwka - Cyrkowy sabotaż
Przeczytałem, i to chyba tyle. Krótkie. Ponad moje siły. 

Ines Siwińska - Piętno
Klimaty postapo z mocnym przesłaniem. Bardzo intrygująca wizja świata, z chęcią poczytałbym więcej.

Paweł Wącławski - Mediun
Gdyby nie dość mocne analogie z rzeczywistością, szczególnie jeśli chodzi o ostatnie kilka lat, to nawet by to było w jakiś sposób śmieszne. Przerysowany, satyryczny świat przyszłości, który ma stanowczo zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością. Niestety. Ale opowiadanie fajne, wciągające, podobnie jak w przypadku poprzedniego - chciałbym jeszcze.

Łukasz Patalan - Wyspa
Nie do końca wiem jak je zinterpretować, za to doskonale wiem, że nie zazdroszczę głównemu bohaterowi. Jakaś koszmarna pętla z rzeczywistości czy coś...

Olga Nizołek - Otulina nosogardzieli
Fajny tytuł, ładne stylistycznie, ze świetnym klimatem. Bohaterem jest kręgarz, który ma dziwną relację z pewną zagadkową kobietą. Brakowało mi jedynie mocniejszego akcentu na koniec. Ogólnie na plus.

Paulina Rezanowicz - Owoce tej ziemi
Nazwisko autorki mam na oku, za jakiś czas będę mógł pisać, że czytałem Rezanowicz zanim jeszcze stała się tak popularna. ;) Bardzo przyjemny, przygodowo-grozowy tekst o zemście. W tle dżungla, miłość, zdrada oraz zderzenie starego i nowego świata.

Lidia Gręda - Miedź
Surrealistyczne, ciekawie napisane. Nieoczywiste, a jednak fascynujące. Kolejne nazwisko godne uwagi.

Łukasz Krukowski - Synteza
Widząc nazwisko autora wiem, że będzie rozkminiane. :) Coś dziwnego, z czym zderzają się bohaterowie, staje się idealną okazją, żeby sobie trochę poanalizować ludzkie zachowania. Jedynie końcówka nie za bardzo do mnie trafiła.

Magdalena Świerczek-Gryboś - Zapach matki
Klimaty postapokaliptyczno-matriksowe. :) Niestety, z autorką mam ten sam problem, co z pisarstwem Marka Zychli. Nie potrafię się wczuć. Sprawne pióro, wyobraźnia godna pozazdroszczenia, olbrzymia kreatywność, a jednak za cholerę mi nie podchodzi. Czuję się przygnieciony tym całym bogactwem. Ale będę podejmował kolejne próby.

Katarzyna Szymonik - Zbutwiałe liście
Facet, po śmierci przyjaciela, staje się opiekunem jego dziwnego zwierzaczka. Stworzenie, z pozoru niewinne, z czasem zaczyna być przyczyną poważnych kłopotów nowego właściciela. Historia w dość klasycznym klimacie, którego nie jestem wielkim fanem, ale zaskakująco bardzo mi się spodobała. W finale mocniejszy akcent. Całość bardzo na plus.

Beata Zuzanna Borawska - Tajemnice barci
Z tym opowiadaniem mam kłopot - z jednej strony ma ciekawe, mocno schizofreniczne momenty, z drugiej sprawia wrażenie fragmentu wyrwanego z większej całości. Nie wiem co o nim myśleć. 

Emilian Wojnowski - Usta szeroko zamknięte
Dziwne w ch#j. :) Dziki zachód - super, uwielbiam. Dentyści, zaczarowane zęby - WTF?! :) Pomysł oryginalny, wykonanie bardzo dobre, ale przyznaje, po raz kolejny wymiękłem. :D

Ela Raj - Cienka, czerwona histeria
Kolejne świetne opowiadanie. Kobieta z mnóstwem problemów doświadcza czegoś totalnie dziwnego. Scena w spiżarni - mistrzostwo. 

Wiktor Orłowski - Do wszystkich Jodie
Zaskakujący, baśniowo-magiczny tekst, mądry, pouczający. Nie jest to coś, co ma za zadanie urwać dupę, ale warto się nad nim pochylić. 

Czas na 'podsumowanie'. Chcecie krótko i na temat? Proszę, jedno słowo: warto. Jeśli szukacie emocji, jakiegoś bodźca, który poruszy w was coś nowego - to lektura "Snów umarłych" jest bardzo dobrym sposobem na osiągnięcie celu . Kilka opowiadań okazało się być poza moimi zdolnościami poznawczymi XD , kilka dało mi wielką frajdę, sprowadzając myśli na bardzo, bardzo dziwne terytoria. Każdy czytelnik znajdzie coś, co do niego trafi, co go przerazi, zachwyci i zadziwi. Na koniec kilka słów o wydaniu, które jest prześliczne. Uwielbiam tę okładkę. Moja ulubiona ze wszystkich dotychczasowych wydań SU. Wydawnictwo Phantom Books zrobiło (nie po raz pierwszy, i jeszcze nie ostatni) kawał dobrej roboty. Za jakiś czas PB zakończy swoją działalność, co jest ogromną stratą (mimo, że żyjemy w czasach, gdzie literackiego horroru nie brakuje). Warto sięgnąć po "Sny umarłych" <którekolwiek>, będziecie mieli na półce książkę, która wkrótce stanie się unikatem, a dziwne rzeczy wewnątrz gwarantują unikalne wrażenia. 

Sny umarłych. Polski rocznik weird fiction 2021
Autorzy:  Agnieszka Fulińska, Łukasz Redelbach, Agnieszka Wnuk, Emilian Wojnowski, Ela Raj, Ines Siwińska, Jakub Wsuwka, Lidia Gręda, Łukasz Patalan, Marcin Ścibura, Paweł Wącławski, Olga Nizołek, Paulina Rezanowicz, Sylwia Wełna, Łukasz Krukowski, Magdalena Świerczek-Gryboś, Beata Zuzanna Borawska, Wiktor Orłowski, Katarzyna Szymonik
Wydawnictwo: Phantom Books
Rok wydania: 2022
Stron: 330
Ocena: 8/10

2022/05/08

Czas umierania - Patryk Bogusz

"(...) To fakt, nawróconych w pudle nie brakowało. Nawet największe łachmyty po kilku latach za kratami cytowały Jezusa. Niektórzy tatuowali sobie podobiznę Syna Bożego i uważali, że w ten sposób dostąpili łaski. Poznałem nawet jednego świra, który kazał sobie wydziarać Chrystusa na penisie. Facet nie kumał, że to bluźnierstwo. Jeśli o mnie chodzi, to nigdy nie było mi z wiarą po drodze. Przeciwny też nie byłem, po prostu nie potrafię miłować bliźniego jak siebie samego. Świat to brutalne miejsce pełne degenaratów".
Od dłuższego czasu miałem poważny problem z czytaniem. Za co bym się nie wziął, może pomijając krótkie opowiadania, nie mogłem się w pełni oddać lekturze. Po kilkunastu, w najlepszym razie kilkudziesięciu minutach, moje myśli zaczynały się rozbiegać w różnych kierunkach. Czekałem na jakiś przełom, na książkę, która mnie odetnie od rzeczywistości. No i nareszcie się doczekałem.


Patryka Bogusza z pewnością kojarzą fani horroru ekstremalnego: "Obślizgłe paluchy""Tęgoryjec" czy "Nowoczesna niewolnica" (współautor) to tytuły, które spotkały się ze sporym uznaniem. Tym razem autor odszedł od zwichrowanych klimatów (tzn. AŻ TAK zwichrowanych) tworząc czarny kryminał. Efekt końcowy przerósł moje oczekiwania. Wiedziałem, że będzie bardzo dobrze, a wyszło nawet lepiej.

Warszawa u progu trzeciego tysiąclecia. Przestępczość zorganizowana ma się bardzo dobrze. Na Stadionie Dziesięciolecia kwitnie handel, w mieście dochodzi do strzelanin, kradzieże i narkomania są powszechnym zjawiskiem, ogólnie nie jest zbyt bezpiecznie (oględnie mówiąc). Tomasz Rid wychodzi na wolność po trzyletniej odsiadce. Dowiaduje się o brutalnym morderstwie bliskiej mu osoby. Mężczyzna wolałby unikać problemów, ale najwidoczniej nie będzie mu to dane. Splot wydarzeń sprawia, że Rid wplątuje się w poważne tarapaty. Takie historie rzadko dobrze się kończą...

Autor świetnie odnalazł się w 'nowym' gatunku - to nie ulega najmniejszej wątpliwości. Główny bohater powieści wzbudził we mnie sympatię - inteligentny indywidualista, czasami brutalny, z psychopatycznymi zagrywkami, jednocześnie nie pozbawiony moralności. Kryminalista z ciągotami filozoficznymi. Ciekawa, niejednoznaczna postać, którą lubi się bardziej, niż powinno. Na pochwałę zasługuje również tło akcji. Brudne miasto pełne patologii. Odniesienia do prawdziwych wydarzeń i znanych postaci ówczesnego półświatka. Dużo przemocy. Fajnym zabiegiem jest wspomnienie kilku piosenek i filmów popularnych w tamtych czasach, to dobrze podbija klimat całości. Akcja trzyma dobre tempo, historia wciąga, ale nie jest przekombinowana - dla mnie to na plus. Język jest prosty, dosadny, sporo w nim slangu, ale nie na tyle, żeby przytłaczał. Podobnie z wulgaryzmami. Patryk Bogusz wplótł w całość też odrobinę charakterystycznego dla swojej twórczości czarnego humoru (który bardzo do mnie trafia) oraz garść rozkminek 'filozoficzno-etycznych'. Nie ma się do czego przyczepić. Czekam na dalsze losy Rida.

Na koniec kilka słów o samym wydaniu. Książka będzie miał premierę 21 maja, ja swój egzemplarz zakupiłem przedpremierowo na łódzkim Festiwalu Grozy i Fantastyki. Wydawca - Planeta Czytelnika debiutuje tym tytułem na rynku i robi to profesjonalnie. Porządny papier, estetyczna okładka (i zakładka), jedyne co bym dodał, to skrzydełka. Jeśli trochę tęsknicie za późnymi latami dziewięćdziesiątymi, fascynują was patologiczne klimaty albo macie ochotę na surową, męską lekturę, która jednocześnie oferuje coś więcej niż ciągłą napierdalankę, to będzie to bardzo dobry wybór. A nawet lepiej. :)

"Czas umierania" - Patryk Bogusz
Wydawnictwo: Planeta Czytelnika
Rok wydania: 2022
Stron: 290
Ocena: 8/10

2022/04/24

Pokój 415/Co noc - Edward Lee

"Gray mijał tę dziewczynę już kolejną noc z rzędu. Łapała stopa przy drodze stanowej. Od razu mógł stwierdzić, że to czystej wody wieśniara, ale musiał też przyznać, że była śliczna jak diabli. Miała na sobie postrzępione, dżinsowe szorty i top na ramiączkach. Szła żwirowym poboczem, a na jej zgrabnych, długich nogach migotało światło reflektorów. Według lokalnej gazety tę część drogi stanowej upodobały sobie prostytutki". Edward Lee - "Co noc" [Trudno było znaleźć jakiś fajny cytat, który jednocześnie nie byłby zbyt hardkorowy].

 Jeśli miałbym komuś polecić jakiś horror ekstremalny, ale taki naprawdę mocny, to poleciłbym tę książkę. Klasyka gatunku. XD Wielu zapyta - "jak można czytać takie chore gówno?". Ano można. Zresztą - nie ocenia się książki po okładce, co nie? :D


"Pokój 415"
Pierwsze opowiadanie, i tutaj ciekawostka dla niewtajemniczonych, było już wydane po polsku 10 lat temu, w formie papierowej książeczki dołączonej do magazynu "Coś na progu" wydawnictwa Dobre Historie. W 2012 roku prawdopodobnie nie przeczytałem niczego bardziej powalonego. W 2022 i nowym tłumaczeniu "Pokój 415" nadal robi wrażenie. Z tym tłumaczeniem to w ogóle ciekawa rzecz, nawet nie zdawałem sobie sprawy jak bardzo różnie można zinterpretować dany tekst podczas przekładu. O czym jest ta historia? O męskich koszmarach, pożądaniu i wątpliwej moralności. Jack Flood zajmuje wysokie stanowisko w firmie zajmującej się sprzedażą sprzętu elektronicznego. Jeśli już mowa o <sprzęcie>, to sprzęt Jacka odmawia posłuszeństwa swojemu właścicielowi w krytycznych momentach. Pogodzony z klęską, upokorzony mężczyzna przypadkowo staje się świadkiem niepokojących wydarzeń rozgrywających się w pewnym hotelowym pokoju. Wydarzeń które sprawią, że będzie musiał zmierzyć się z mrokiem, który nosi głęboko w sobie. (Jak myślicie, mogę już pisać blurby na okładki??? XD).

"Co noc"
Gray - główny bohater, podczas nocnego powrotu z pracy zabiera ze sobą autostopowiczkę. Kari Ann jest prostą, niesamowicie atrakcyjną, biedną dziewczyną ze wsi. Co prawda nie ma pieniędzy, ale potrafi odwdzięczyć się za podwózkę w inny sposób. Zaślepiony pożądaniem mężczyzna wpada w poważne kłopoty. "Co noc" to Edward Lee jakiego lubię najbardziej. Potężna dawka ekstremy i niewyszukanego humoru. A pod tym wszystkim głębszy sens. Ukłon dla tłumacza - Jakuba Grzecy. Dałeś radę z tym slangiem, wyszło kapitalnie. Nie będę się rozwodził nad tym, jak dobrą rozrywkę zapewniła mi ta krótka historia, bo co Wy sobie o mnie pomyślicie? :D

Czy w książce znajdziemy nagą kobietę wysmarowaną krwią i ekskrementami? Nie. Ale motywy z okładki się oczywiście pojawiają. (Nie ma jedynie przezroczystego facecika w oknie, ale miałem prawo go nie zauważyć ;). Dużo seksu, przemocy i najczystszego, ludzkiego zła. Dla kogoś, kto nie zdaje sobie sprawy na co stać Edwarda Lee, lektura tej książki może być dość traumatycznym doświadczeniem. Czy pragnienie zaspokojenia swojej ciekawości jest tego warte? To już musicie sami sobie odpowiedzieć... ;)

"Pokój 415" oraz "Co noc" - Edward Lee
Wydawnictwo: Dom Horroru
Rok wydania: 2022
Stron: 140
Ocena: 8/10

2022/04/04

Ostatnie wakacje - Pseudonim Grek, Ośmiornica - Matt Shaw, Domek dla lalek - Edward Lee

Siema. Dzisiejszy post będzie trochę nietypowy. 3 mini-opinie na raz. Nie jest łatwo walczyć z prokrastynacją. 😅 Generalnie czytam niewiele, rozpaprałem z 10 książek (przez lata tego unikałem), do czego nie podejdę to <nie jest to>. Życie. No ale konkrety - zapraszam do lektury.

"OSTATNIE WAKACJE" - PSEUDONIM GREK

"(...) Wrócił po dziesięciu minutach. Spojrzał na zwłoki chłoptasia z miasta, który tak go wkurwiał. Zaczął się zastanawiać, co z nim zrobić. W końcu wsadził je do pontonu. Rozpiął kurtkę trupa, nożem rozciął sweter, który ten miał na sobie. Złapał za linkę przymocowana do pontonu i pociągnął go w stronę jeziora. Wiedział już, co ma zrobić z martwym mężczyzną. Był wiele lat rybakiem i często w morzu znajdowano zwłoki topielców. Zawsze wypływały, ale tylko te, które były całe".

Nie wiem - zacząć od opisu fabuły czy od narzekania? Niech będzie fabuła. Lata '70 ubiegłego wieku. W lasach na północy Polski żyje sobie w odosobnieniu pewna rodzina - stary rybak z żoną i dwoma synami. Ich losy krzyżują się z czwórką młodych ludzi, którzy biwakują nieopodal domu 'leśnej rodziny". W pewnym momencie dochodzi do 'konfliktu'.

Teraz narzekanie. Czy budowanie 'opinii' o książce za pomocą kilku (jeśli nie kilkunastu) fejkowych kont i wesołym wystawianiu oceny 10/10 jest ok? Niech każdy odpowie sobie na to pytanie sam. Dla mnie nie jest. Nie wiem czyja to robota. Wydawcy? Autora? Oddanych fanów? Nie idźcie tą drogą.

"Ostatnie wakacje" niepotrzebnie próbują udawać coś, czym nie są. Czym wobec tego są? Pulpowo/b-klasowym czytadłem, niewymagającym i całkiem przyjemnym w swej prostocie. Przesadnie brutalnym (co widać już od pierwszej sceny, swoją drogą - niepotrzebnej, bo zdradzającej zbyt wiele, co z kolei zepsuło twist z drugiej połowy książki), pełnym dosadnego gore i szokującym za wszelką cenę. Stylistycznie jest surowo, momentami wręcz topornie, co przywodzi na myśl ziemniaka obranego niewprawną ręką. Ma to swój urok, o ile lubi się takie klimaty. Ja akurat lubię. Tzn. takie książki, nie kwadratowe kartofle.

Cała historia dzieli się na dwie części, po pozornym finale przychodzi pora na mega-twist i dalszą 'zabawę'. O ile podejdzie się do lektury z odpowiednim nastawieniem, tj. bez wygórowanych oczekiwań, to można liczyć na całkiem niezłą, odmóżdżającą rozrywkę. Zakupiłem sobie "Las zły" autora - będzie czytane. :)

"Ostatnie wakacje" - Pseudonim Grek
Wydawnictwo: Poligraf
Rok wydania: 2021
Stron: 182
Ocena: 6-/10


"OŚMIORNICA" - MATT SHAW
"(...) To nie był pierwszy raz, kiedy Jess, kierowana ciekawością, logowała się na stronę z kamerkami. Grace nawet zaprosiła ją do obejrzenia jednego z jej występów, ale Jess się nie zgodziła. Pomyślała, że po tym nie dałaby rady pracować z nią i patrzeć jej w oczy, widząc, jak robiła jeden ze swoich specjalnych pokazów „squirtingu”. Można być dobrymi przyjaciółkami, ale są pewne rzeczy, których po prostu nie chce się oglądać. Obcy ludzie to co innego. Jess obserwowała występ od początku aż do momentu wylogowania się dziewczyny. W głębi duszy wiedziała, że stać by ją było na lepsze show. Jedynym powodem, dla którego tego nie zrobiła była obawa, że to wpłynie na jej potencjalną przyszłą karierę modelki".

Jess stawia pierwsze kroki w modelingu, marząc o wielkiej karierze. Na co dzień pracuje jako kelnerka, ledwie wiążąc koniec z końcem. Kiedy nasza bohaterka staje przed szansą zarobienia dobrych pieniędzy, nie zastanawia się zbyt długo. Cóż jest złego w byciu żywą tacą, z której serwowane będzie sushi na wykwintnym przyjęciu? W sumie nic. Jak się okaże, przyjęcie ma pewien konkretny cel. I tutaj zaczynają się problemy...

Matt Shaw to dobrze znany za granicą autor ekstremalnego horroru, który w Polsce zagościł po raz pierwszy dzięki wydawnictwu Phantom Books. "Ośmiornica" jest historią podzieloną na trzy części (część druga ukaże się prawdopodobnie jeszcze w kwietniu). Samo wydanie jest na najwyższym poziomie, pokusiłem się o twardą okładkę i wygląda to świetnie. Czyta się gładko, czuć sprawne pióro autora. Jess - czyli główna bohaterka budzi sympatię, jest nieco roztrzepana, trochę naiwna, ale dzięki temu urocza. Wątek jej przyjaciółki- Grace, ucięty zbyt szybko moim zdaniem. Kulminacyjne stężenie ekstremy następuje w finale (który ciut mnie rozczarował mimo wszystko), wcześniej nie ma tego przesadnie dużo. Czekam na drugą część, być może zmienię ocenę po przeczytaniu całej trylogii. Póki co dla jedynki 6/10. Ciężko czuć satysfakcję z lektury, kiedy historia kończy się akurat w takim momencie... 

"Ośmiornica" tom 1 - Matt Shaw
Wydawnictwo: Phantom Books 
Rok wydania: 2022 (oryginał 2019)
Stron: 138
Ocena: 6/10


"DOMEK DLA LALEK" - EDWARD LEE
"(...) Lympton, gotowy do drogi, przywdział kapelusz. Pochylił się i pocałował żonę w policzek. - Podtrzymuj ogień w swoich lędźwiach, moja droga. Wkrótce wrócę, a wtedy mój przyjaciel „Jasiu Wacek” i ja dostarczymy ci więcej rozkoszy, niż jest w stanie znieść ludzki organizm - odpowiedział, kuśtykając w stronę wyjścia. Mary nadal patrzyła na małżonka z mieszaniną wstydu i frustracji. Kobieta zabrała ręce z piersi i mruknęła: - Taa, Jasiu Wacek... Ta tłusta fajtłapa, która się zowie moim mężem, prędzej wydupczyłaby domek dla lalek niż własną żonę...".

Reginald Lympton jest kolekcjonerem domków dla lalek. Pewnego dnia udaje mu się nabyć PATTEN MANOR - domek, o którym krążyły legendy, prawdziwy popis kunsztu. Wkrótce wokół Reginalda zaczynają dziać się dziwne rzeczy...

Nie czytałem M.R. Jamesa, więc trudno mi powiedzieć, jak bardzo Edward Lee wystylizował swoją nowelkę na podobieństwo jego twórczości. Na pewno jest tu duża dawka stereotypowej, brytyjskiej maniery. Dystynkcja miesza się z bezpruderyjnością, a specyficzny humor autora gwarantuje solidne parsknięcia śmiechem. Całkiem niezły wybór dla czytelników, którzy jeszcze nie zapoznali się z twórczością Edwarda Lee. Szybka, lekka, niezobowiązująca lektura. 

"Domek dla lalek" - Edward Lee
Wydawnictwo: Dom Horroru
Rok wydania: 2021
Stron: 96
Ocena: 6/10

2022/02/10

Dziwne opowieści - antologia weird fiction

"Widzisz, Nancy, właśnie to znalazłem w papierowych zwitkach, ukrytych w moim łóżku. Nigdy nie potrafiłem sobie wyjaśnić, dlaczego wyrzuciłem cię z domu, gdy nasz związek kwitł, i nie oczekuję też, że mi uwierzysz albo że mi wybaczysz. Chcę jedynie wiedzieć, że dalej gdzieś tam jesteś, że rzeczy znów się nie zmieniły. Tutaj, w Dunnstown, każda kolejna jesień przynosi coraz dłuższe, coraz bardziej plugawe, papierowe dni. Pamiętasz je? Czy to może nowe kręgi na wodach chaosu w tej przerażającej fabryce rzeczy. Czy to jeszcze głębiej ukryte, zapomniane rzeczywistości budzą się ze snu?" - Jon Padgett "Sny origami"

Trudno napisać coś o "Dziwnych opowieściach" nie wspominając o tym, jak kapitalnie prezentuje się ta książka. Niesamowita grafika na okładce, klimatyczna wyklejka przy twardej oprawie, na dodatek 'wygodna' czcionka, całość sprawia naprawdę świetne wrażenie. Dla kolekcjonera. A jak to wygląda z perspektywy czytelnika?


Wojciech Gunia - Dziwne opowieści o dziwnym świecie  - wstęp, czyli kilka słów wprowadzenia o gatunku, i o tym jak sobie ewoluuje w dziwnej Polsce. 

Magdalena Świerczek-Gryboś - "Wielki dzięcioł"
Klimatem skojarzyło mi się trochę z "Echopraksją" Petera Wattsa. Z tą różnicą, że w przypadku powieści jest czas żeby się w to wszystko wgryźć. Tutaj, niestety - za dużo treści, za mały metraż. Totalnie mi nie podeszło.

Dawid Kain - "Na zawsze w dole"
(Zdaje się, że Kain jest w czołówce najbardziej niedocenianych polskich autorów [szeroko pojętej] grozy). Wizyta 7-letniego chłopca w cyrku zmienia coś w jego życiu. Melancholijne, momentami wręcz bolesne opowiadanie o przemijaniu, samoakceptacji... Warto przeczytać! Pozwolę sobie wrzucić fajny cytat: "Sekret udanej iluzji jest tożsamy z sekretem pozbawionego trosk życia - trzeba za wszelką cenę odwrócić czyjąś lub swoja uwagę od rzeczy najistotniejszych, najboleśniejsze prawdy poukrywać w rękawach. Teraz popatrz tam. To znaczy, że to, co się liczy, dzieje się w innym  miejscu. Teraz patrz tu. Każdy da się zwieść, to takie łatwe".

Anna Maria Wybraniec - "Twoje królestwo uległo podziałowi"
Okaleczony strażak stara się odnaleźć swoje miejsce w życiu. (Któż się nie stara?). Kolejny wartościowy tekst, gorzki, ale jednocześnie w jakiś sposób piękny. Wrażliwość, humor i ta subtelna gra słów autorki trafiają mi bezpośrednio do serca. 

Paweł Matuszek - "Dom dla os"
Oferta procedury, która prawie na sto procent zapewni powodzenie w życiu. Wzbudziło moje zainteresowanie, nie powiem... W sensie to opowiadanie.

Zbigniew Golemienko - "Gość"
Takie sobie, choć trzeba przyznać, że ma fajny klimat. Odludny dom w Borach Tucholskich i zagadkowy przybysz. 

Paweł Mateja - "Macki"
Interesujące opowiadanie, choć mnie nie porwało. Podobnie jak poprzednie. Czaję się na "Nocne" autora, ale gabaryty tego zbioru mnie przerażają. :)

Marcin Majchrzak - "Przemówić musi człowiek"
Nieoczekiwana wizyta staje się dla pewnego starego człowieka impulsem, żeby wrócić pamięcią do odległej przeszłości. Całkiem mocne, generalnie spoko. Mam na półce obydwie powieści autora, czekają na swoją kolej.

Dagmara Adwentowska i Agnieszka Biskup - "Wniebowzięcie"
Totalnie zaskakujące. Zupełnie inne niż cała reszta opowiadań w tej antologii. Robi niezły mętlik w głowie, mimo pozornej prostoty.

Bartłomiej Fitas - "Martwy ogród"
Spokojne, w gawędziarskim stylu, niestety - przeczytałem i nic nie poczułem. Zupełnie nic. 

Wojciech Gunia - "Przemiana Tamary D."
W kobiecie dręczonej przez męża-tyrana w końcu coś pęka. Zadziwiająco brutalne. Smutne - bo mocno inspirowane prawdziwymi patologiami. Bardzo treściwe, i bardzo przygnębiające. Oczywiście warto przeczytać.

Łukasz Krukowski - "Negatyw i ciągłość"
Jeśli ktoś zapyta was, czy chcecie zrozumieć na czym polega PRAWDZIWA modlitwa - uciekajcie. ;) Kolejny dowód na to, że opowiadania autora kryją w sobie o wiele więcej, niż może się na pierwszy rzut oka wydawać. Jeśli lubisz po lekturze pozostać z głową pełną pytań - polecam.

Christopher Slatsky - "Na tym świecie nie śpi nikt"
Narracja z poetycko-narkotycznym sznytem. Trochę szkoda, że wszystko dzieje się tak szybko. Fajny motyw kultystów - "workogłowi w żółtych płaszczach".

Brian Evenson - "Grottor"
Świetny, klaustrofobiczny klimat, z co najmniej jedną sceną, która wbija w fotel, czy na czym tam się akurat siedzi. Dziwny dzieciak, jaskinie kryjące plugawe XD sekrety. Podobnie jak w poprzednim opowiadaniu - jest potencjał na dłuższą historię. 

Jon Padgett - "Sny origami"
Moje drugie spotkanie z twórczością autora, i po raz drugi jestem szczerze zachwycony. "Brzuchomówstwo w dwudziestu prostych krokach" uważam ze genialne, "Sny origami" są, co najmniej, równie dobre. Mega emocjonalna, autentyczna, przerażająca historia. Cos pięknego. Mocno czekam na "Tajemnicę brzuchomówstwa" od DH. 

Thomas Ligotti - "Cień na dnie świata"
Na koniec żywa legenda weird-fiction. Nie da się ukryć, że ten pisarz doskonale wie, czym jest groza, i jak zmrozić krew w żyłach czytelnika. Dodatkowy plus za wyróżniający się, kunsztowny język. Godne zamknięcie antologii.

Jeśli miałbym sugerować się ocenami z LC, uznałbym, że to średnia książka. Nic nadzwyczajnego. Nie sugerowałem się i muszę przyznać, że "Dziwne opowieści" to jedna z najlepszych antologii, jakie dane mi było przeczytać w ostatnich latach. Kilka historii do mnie nie trafiło, ok, ale te, które trafiły, rozwaliły mi głowę. Tego szuka się w książkach - opowieści, które oderwą nas od rzeczywistości. Historii, o których będziemy rozmyślać przed snem. Albo takich, które staną się snami. Bardzo polecam. Gdyby istniało coś takiego, jak "znak jakości Kompotu z popiołu", to śmiało bym go przyznał tej książce.  

"Dziwne opowieści" - antologia opowiadań weird fiction
Wydawnictwo: Dom Horroru
Rok wydania: 2021
Stron: 363
Ocena: 8,5/10

Faktotum - Charles Bukowski

"Niedzielę były najlepsze, ponieważ nikt nie stał mi nad głową, i wkrótce zacząłem brać ze sobą półlitrową butelkę whiskey, żeby lepiej...