2019/07/30

Czarnobyl. Spowiedź reportera - Igor Kostin

"Antynuklearna broń: łopata. Ostatecznie łopata była tym orężem, którym zbierano odpady radioaktywne, kładziono na nosiłki do wapna i zrzucano do dołu. Do dziś jeszcze odpady promieniują pod sarkofagiem".
Ostatnie miesiące to czas, kiedy temat katastrofy w Czarnobylu przyciągał uwagę znacznej liczby osób. A stało się to za sprawą świetnego serialu wyprodukowanego przez HBO. W tej chwili "Czarnobyl" ma na Filmwebie ponad 100 tysięcy ocen i 9/10 gwiazdek. Od samej awarii minęły 33 lata. Raptem kilkanaście dni temu, 10 lipca, oficjalnie oddano do eksploatacji sarkofag osłaniający zniszczony reaktor. Konstrukcja ma wytrzymać najbliższe 100 lat.

https://www.wydawnictwoalbatros.com
/ksiazki/czarnobyl-spowiedz-reportera/
 Na fali popularności czarnobylskiej katastrofy, Albatros wznowił pięknie wydany album który krótko i dosadnie opisuje zdarzenia z 1986 roku. Książa została w Polsce wydana po raz pierwszy w 2006 roku - tym samym, co oryginalna wersja francuska. "Czarnobyl. Spowiedź reportera" osiągał na rynku wtórnym zawrotne ceny, nawet 500-600 zł. Niestety nie jestem w stanie stwierdzić jak bardzo nowe wydanie różni się od poprzedniego, w każdym razie książka prezentuje się genialnie. Poręczny format, twarda okładka, matowy papier. OBŁĘDNY zapach tuszu. No i przede wszystkim zdjęcia. Część w czerni i bieli, niektóre nie zachwycają jakością ale dosłownie wszystkie nasączone są mega ładunkiem emocji. Igor Kostin jako jeden z pierwszych reporterów już kilka godzin po wybuchu reaktora znalazł się w śmigłowcu nad miejscem tragedii. Z kilkunastu zdjęć które wtedy wykonał ocalało tylko jedno. Resztę kliszy zniszczyło wysokie promieniowanie.

Książka podzielona jest na 16 rozdziałów. Każdy z nich rozpoczyna krótki tekst autora, dający niejako zarys jednego z wielu aspektów czarnobylskiej katastrofy. Uzupełnieniem jest seria zdjęć, niektóre z nich śmiało można nazwać 'legendarnymi'. Igor Kostin przedstawia swoje wspomnienia w prosty, przepełniony goryczą sposób. Nie da się nie ulec przygnębieniu czytając jego słowa i patrząc na zdjęcia. Fotoreporter był w Czarnobylu niemal od początku historycznej awarii, uchwycił obiektywem aparatu mnóstwo dramatycznych chwil, ludzki strach, zwątpienie ale też determinację i odwagę. Ostatni rozdział opowiada o życiu samego autora. Mężczyzna zmagał się z chorobą popromienną ale, jak sam przyznaje, Czarnobyl zmienił go również moralnie. W pewien sposób zmienił cały świat w którym przyszło nam żyć. Jeśli spodobał Ci się serial - ta książka również przypadnie Ci do gustu.

"Czarnobyl. Spowiedź reportera" - Igor Kostin
Wydanie II
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2019 (oryginał 2006)
Stron: 240
Ocena: 8,5/10

2019/07/28

Zacisze - Tomasz Krzywik

"Nie przypominałem sobie, żebym kiedykolwiek wcześniej widział coś równie niesamowitego i przerażającego zarazem; trudno bowiem było nie czuć przerażenia na widok tej ogromnej aberracji na nocnym niebie, bo czym ona była, jeśli nie anomalią? Gdy minęła pierwsza chwila zwierzęcej fascynacji, poczułem lęk. Nagle zapragnąłem, żeby niebo zachmurzyło się na powrót, żeby wróciła mgła i jej cisza, bowiem to mroczne rozdarcie na nocnym niebie zdawało się wręcz skowytem całego świata".
"Zacisze" to całkiem udany, jednak nie pozbawiony wad, powieściowy debiut Tomasza Krzywika. Być może przeszedłbym obok tego tytułu obojętnie, ale kupiła mnie świetna okładka. Tak się robi klimat! Ostatecznym argumentem do przeczytania "Zacisza" była rekomendacja samego Jakuba Bielawskiego. Wiedziałem, że się nie zawiodę.

http://sklep.okolicastrachu.pl/
produkt/tomasz-krzywik-zacisze/
 Paweł Lisowski, główny bohater książki, relacjonuje swój powrót w rodzinne strony. Wojna domowa, której nasz młody nauczyciel był uczestnikiem, odcisnęła swoje piętno nie tylko na nim, zmiany dosięgnęły także tytułowego miasteczka ukrytego w mazurskich lasach. Rzeczywistość wydaje się znacznie odbiegać od wspomnień mężczyzny, nad Zaciszem wisi mgła, ulice są puste, budynki zrujnowane... Zamiast upragnionego spokoju, Paweł znajduje coraz więcej powodów, żeby zacząć wątpić w swoje zdrowe zmysły.

3/4 historii są takie bardzo "weirdowe". Paweł próbuje zrozumieć co się właściwie wokół niego dzieje zamiast spie#dalać gdzie pieprz rośnie. :) Czuć inspiracje Lovecraftem, mimo, że akcja dzieje się w okolicach współczesności, nasz bohater posługuje się nieco poetyckim, eleganckim językiem. Zgłębiamy się w jego wewnętrzne odczucia oraz narastającą atmosferę zagubienia i dezorientacji, jakby utknięcia w złym, męczącym śnie. Gdyby nie bardzo dynamiczna ostatnia ćwiartka, uznałbym "Zacisze" za lekturę co najwyżej średnią, może nawet nieco nużącą... No ale właśnie - końcówka jest bardzo dobra. Dostajemy solidną dawkę emocji, już nie jest tylko niepokojąco, jest po prostu strasznie. Zdarzenia z przeszłości Pawła wyjaśniają dziwną teraźniejszość, no, przynajmniej do pewnego stopnia. Mglisty świat, z którym ewidentnie coś jest bardzo nie tak, ukazuje swoje prawdziwe oblicze. Całość przedstawiona jest na tyle przekonująco, że autentycznie odczuwa się dziwny dyskomfort... Dla mnie to właśnie ten psychiczny dyskomfort jest istotą dobrej grozy.

Można się przyczepić do kilku zbędnych opisów, powtórzeń (jak są trzciny to muszą być i oczerety - ZAWSZE ;) i niezupełnie logicznych zachowań głównego bohatera ale ogólna satysfakcja z lektury rekompensuje te małe potknięcia. Jest fajny klimat, jest prowokowanie do zadawania sobie niewygodnych pytań, jest ten dziwny efekt otumanienia który zawsze towarzyszy mi przy czytaniu opowieści z pod znaku weird fiction... Czego chcieć więcej? Polecam.

"Zacisze" - Tomasz Krzywik
Wydawnictwo: Phantom Books Horror
Rok wydania: 2019
Stron: 162
Ocena: 7/10

2019/07/26

Nawiedzona wagina - Carlton Mellick III

"- Słuchaj - kontynuuje Stacy. - Kupiłam ci aparat, więc możesz robić zdjęcia. I krótkofalówkę, żebyśmy pozostali w kontakcie. I sprzęt wspinaczkowy. Później zdobędę kamerę. Może nawet będzie można oglądać wszystko na żywo na monitorze. - Jak to w ogóle ma się w tobie zmieścić? - pytam. - Ja ledwo wchodzę, do tego ogolony i natłuszczony. - Będziesz nago odpowiada. - Ale do kostki przywiążę ci plastikową torbę, prześliźnie się, jeśli dobrze ją naoliwić. Kupiłam tonę lubrykantów".
Polscy czytelnicy nie mieli wielu okazji do obcowania z dziełami Carltona Mellicka III, a jest on, jakby nie patrzeć, jednym z ikonicznych twórców nurtu bizarro. Dla niewtajemniczonych, cytuję za Wikipedią: "Bizarro fiction (z ang. bizarre – dziwaczny, fiction - fikcja, także: bizarro, neosurrealizm, avant punk) – współczesny gatunek literacki, którego autorzy używają takich środków wyrazu jak absurd, groteska czy satyra w celu stworzenia wyłamującej się ze schematów prozy."

http://www.domhorroru.usermd.net/88-thickbox_
default/carlton-mellick-iii-nawiedzona-wagina.jpg
 Spójrz na okładkę. Na tytuł. Przeczytaj go na głos. Nadal patrz na okładkę. Czy nie nasuwa Ci się na myśl elementarne pytanie - WTF?! Zacznij czytać a gwarantuję, że zadasz je sobie jeszcze wielokrotnie. :) "Nawiedzona wagina" to w zasadzie taka nowelka. Być może dzięki temu zmiany w mózgu których doznasz po lekturze nie będą nieodwracalne...

Steve to zwykły, prosty facet. Od jakiegoś czasu ma dość specyficzny problem - z pochwy jego dziewczyny, nieco ześwirowanej Stacy, dochodzą dziwne dźwięki, szepty, krzyki... Stacy bagatelizuje to... zjawisko? Twierdzi, że ma tak od dzieciństwa bo jej pochwa jest nawiedzona. Ale Steve nie może się z tym faktem tak łatwo pogodzić, a już tym bardziej, gdy pewnego razu z waginy kobiety wypełza... żywy trup. Po namowach partnerki i w imię miłości Steve wyrusza do wnętrza Stacy aby zbadać kryjący się w niej świat. Tak - robi to dokładnie w taki sposób jak myślisz. I to dopiero początek jego dziwnych przygód.

Cóż, trudno opisać mi swoje wrażenia po lekturze... Książka jest na pewno sprawnie napisana, zważywszy na poziom absurdu całej tej historii to zadziwiająco łatwo się ją 'przyswaja'. Język jest klarowny, bohaterowie wyraziści, opisy sugestywne a humor czarny. W kilku momentach nie da się nie prychnąć śmiechem. Jest trochę obrzydliwości... Mimo wszystko głównym odczuciem towarzyszącym czytaniu "Nawiedzonej waginy" jest potężne zdumienie - jak można wymyślić coś tak posranego a jednocześnie przedstawić to w taki sposób, żeby zapewnić odbiorcy dobrą zabawę. Bo muszę przyznać, że choć książka jest krótka to bawiłem się z nią całkiem nieźle! A Carlton Mellick III ma jeszcze całą masę nieprzetłumaczonych na polski tytułów które są na tyle... intrygujące, że jakaś zboczona ciekawość na pewno popchnie mnie, żebym się z nimi zapoznał. Polecam osobom szukającym nietypowych literackich doznań, wisielczego humoru i wszystkim tym, którzy sądzą, że nic ich już w życiu nie zaskoczy.

"Nawiedzona wagina" - Carlton Mellick III
Wydawnictwo: Dom Horroru
Rok wydania: 2019 (oryginał 2006)
Stron: 104
Ocena: 6,5/10


2019/07/16

Diabeł wcielony - Donald Ray Pollock

" - Tak wygląda śmierć - powiedział Willard pochmurnym tonem pewnego wieczoru, gdy wraz z Arvinem klęczeli przy cuchnącym zgnilizną pniu przesiąkniętym krwią. - Chcesz tego dla swojej matki? - Nie - odparł chłopiec. Willard uderzył pięścią w pień. - To módlże się, do cholery! Arvin zdjął brudną chustkę z twarzy i zaciągnął się głęboko śmierdzącym powietrzem. Od tego momentu przestał unikać brudu, niekończących się modlitw, zepsutej krwi i zgniłych trucheł. Mimo to matka nadal gasła w oczach".
Kojarzycie obraz prowincji Stanów Zjednoczonych z drugiej połowy XX wieku? Bezkresne pola kukurydzy, niekończące się nitki autostrad, zapyziałe stacje benzynowe, podupadające mieściny pełne nieufnych mieszkańców. W takiej właśnie scenerii rozgrywają się wydarzenia tej książki.

https://papierowyksiezyc.pl/
ksiegarnia/diabel-wcielony/
 Historia podzielona jest na 7 części i aż 55 krótkich rozdziałów. Zaczyna się w 1945 roku, kiedy poznajemy wracającego do domu z Wietnamu Willarda Russella, a kończy (?) w roku 1966. "Diabeł wcielony" to cała masa charakterystycznych, często groteskowych bohaterów wypaczonych przez ówczesną rzeczywistość. Mamy więc Willarda, naznaczonego wojenna traumą mężczyznę próbującego za wszelką cenę ocalić nieuleczalnie chorą żonę, Arvina - jego syna który w dalszej części historii okaże się jedną z kluczowych postaci. Jest dwóch nawiedzonych "kaznodziejów" - Roy - fanatycznie głoszący Słowo Boże i jego kaleki pomocnik grający na gitarze - Theodore. Oprócz tego mamy parę seryjnych morderców - Carla Hendersona, lubującego się w artystycznej fotografii swoich ofiar, oraz jego żonę Sandy - siostrę skorumpowanego szeryfa Lee Bodeckera. Ale to nie wszyscy...

Akcja przeskakuje z jednego wątku na drugi, co w pewnym momencie zaczęło mnie nawet lekko irytować, dopiero kiedy w końcówce losy poszczególnych bohaterów zaczynają się splatać, doszło do mnie jak zgrabnie autor poprowadził całą historię. Finałowe rozwiązanie świetnie podkreśla ogólny wydźwięk tej opowieści. Koło bezlitosnego losu się zamyka. Ale nie przestaje się toczyć. I nadal miażdży kolejne ofiary na swojej drodze. Zło w ludziach ma tutaj przeróżne oblicza... Zmieścić tylu degeneratów w tak krótkiej książce to nie lada sztuka. Jednakże mimo tej duszącej ilości syfu i najpodlejszych ludzkich instynktów, dostajemy też coś więcej - tragiczną, i na swój sposób poruszającą historię.

Donald Ray Pollock z niezwykłą intensywnością odmalował nie tylko brudne realia amerykańskiej prowincji, ale tez świetnie zbudował klimat wiszącego nad swoimi bohaterami widma nadciągającej tragedii. Dla nikogo nie ma tutaj litości. Polecam wszystkim "miłośnikom" bezkompromisowej literatury, ludzkiego wynaturzenia i scenerii filmów w stylu "Bękarty diabła" czy "Teksańska masakra piłą mechaniczną". Chociaż przy lekturze "Diabła wcielonego" nie będziecie mieli okazji do śmiechu, miejcie to na uwadze. Warto!

"Diabeł wcielony" - Donald Ray Pollock
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Rok wydania: 2019 (oryginał 2011)
Stron: 330
Ocena: 8/10

2019/07/07

Ćma - Jakub Bielawski

"Usiadła na miedzy, wyrwała pechowe źdźbło trawy i zaczęła je żuć jak stara wieśniara. Nie było w tym jakiejś większej idei, po prostu miała taki kaprys. Bez sensu. Całe jej życie było bez sensu. To prawda. Nie miała ochoty bić się z myślami, wystarczyły jadowite pocałunki trędowatego słońca. Czuła ostre krawędzie piachu w płucach, oddech niósł ze sobą ból i gorąc. Powietrze ponad ścieżką falowało. Dookoła cisza, cisza tak zjadliwa, że przepoczwarzająca się w pisk zatruwający zmysły. Kai nigdzie nie było widać, tylko nieruchome źdźbła trawy , a ponad nimi sękate łapy akacji. Pustka. Cisza. Śmierć".
Prosta historia. Ale jak przedstawiona! "Ćmę" czytałem dość długo, nie chciałem uronić z tej książki ani słowa, powolutku spijałem sączący się z jej kartek klimat, delektowałem się kolejnymi zdaniami a w głębokich zakamarkach duszy potężniał niepokój...

https://vesper.pl/857-large_default/
cma-jakub-bielawski-oprawa-twarda.jpg
Dolny Śląsk, Góry Sowie, początek XXI wieku, prowincjonalne miasteczka... Przygnębiająca rzeczywistość. I dwie nastoletnie dziewczyny, które więcej dzieli niż łączy. Nina - atrakcyjna licealistka z dobrego domu. Bogaci rodzice. Kochający chłopak. Paczka przyjaciół. Pozory. Kaja - outsiderka nienawidząca wszystkiego i wszystkich, wychowująca się z babcią. Papierosy, ciężka muza, rysowanie. Obydwie zagubione, obydwie samotne - choć w różny sposób, i obydwie szukające swojego miejsca w świecie. Ich przypadkowe spotkanie szybko przeradza się w głęboką relację. Tymczasem w pobliskich lasach budzi się coś bardzo starego.Coś, co pragnie ciemności i śmierci. Ćmy staja się zwiastunem sił wykraczających poza ludzkie rozumowanie. Ludziom pozostaje tylko strach.

Jakub Bielawski z niezwykłym kunsztem operuje słowem. Jak na debiutancką powieść i nadal młody wiek autora to robi wrażenie... I nie ukrywam - budzi zazdrość. :) Pisać w TAKI sposób to jest coś! Surowo a jednocześnie lirycznie, z prostotą - a jednocześnie wielką przenikliwością, wiarygodnie - bez narzucania się. Z poetyckich (acz mrocznych) opisów rzeczywistości, przeskakujemy na [gorzej niż] rynsztokowy język młodzieżowego slangu. Rozmowy dziewczyn to istne mistrzostwo. ;) Miejsca i ludzie pogrążeni w otępiającym letargu codzienności kontrastują ze świeżymi uczuciami bohaterek wobec siebie. Uczuciami nie do końca zrozumiałymi, których dopiero się uczą, ale które przynoszą im ulgę i dają nadzieję. Pozwalają zacząć żyć naprawdę. To co łączy Ninę i Kaję przedstawione jest bardzo subtelnie i naturalnie. Fajnie wypada również opis fazy po grzybkach. Czytelnikowi udziela się wrażenie chaosu i odrealnienia, nie łatwo coś takiego uzyskać za pomocą kilku czy kilkunastu zdań. Bielawskiemu się udaje. Sama groza przez większość czasu czai się gdzieś w tle, co nie umniejsza siły jej oddziaływania. Paradoksalnie strach nie mający określonego oblicza wydaje się jeszcze bardziej rzeczywisty. Nawet gdy nic się nie dzieje, to napięcie nie opada. A mało tego - jest podsycane od czasu do czasu takimi niby-niewinnymi zdaniami. Można mieć ciarki. I to jest moc tej historii.

Cóż tu więcej dodać... "Ćma" to świetnie napisana opowieść o grozie samotności, grozie istnienia, i jeszcze większej grozie, wymykającej się ludzkiej percepcji... Ale też o akceptacji, miłości i cenie, jaką trzeba za nie zapłacić. W moim prywatnym rankingu jest to najlepsza książka przeczytana w tym roku. Polecam tym bardziej, że nawet osoby nie gustujące w literackiej grozie znajdą tutaj wiele dobrego.

"Ćma" jest poza tym wszystkim pięknie wydana. Twarda oprawa, zakładka, wewnątrz mroczne ilustracje Macieja Kamudy które idealnie współgrają z treścią. Na pierwszy rzut oka widzisz kilka plam w odcieniach szarości, dopiero kiedy się przyjrzysz, poczujesz detale które zasugeruje widziany obraz. Resztę dopowie treść książki... Całość uzupełnia posłowie Wojciecha Guni.

PS Polecam bardzo fajny wywiad z Jakubem Bielawskim [klik] który znalazłem na stronie bookmoment.pl. Jest trochę i o "Ćmie" i o pisarskich planach autora na najbliższą przyszłość - warto zajrzeć!

"Ćma" - Jakub Bielawski
Wydawnictwo: Vesper 
Rok wydania: 2019
Stron: 452
Ocena: 9/10

Faktotum - Charles Bukowski

"Niedzielę były najlepsze, ponieważ nikt nie stał mi nad głową, i wkrótce zacząłem brać ze sobą półlitrową butelkę whiskey, żeby lepiej...