"(...) - O mój Boże - powiedziała. - Dziękuję ci bardzo. Radość na jej twarzy została zastąpiona grymasem bólu. Mark obserwował, jak opalona skóra dziewczyny najpierw blednie, a potem nabiera karmazynowego odcienia. - Mark? - zapytała Jess dziwnie uniesionym głosem. W tym samym momencie dotychczas pokryte skórą wnętrzności wyszły na wierzch. Życie uciekało z Jess nierównym strumieniem, który nie ustał, dopóki truchło dziewczyny nie upadło na plaże pod stopy jej chłopaka." J. Everson "Fiołkowa Laguna"
Z twórczością Johna Eversona spotkałem się po raz pierwszy niespełna 7 lat temu. "Igły i grzechy" zrobiły na mnie wielkie wrażenie, chociaż nie na tyle duże, żebym dziś pamiętał poszczególne opowiadania. W każdym razie sam proces czytania zaczął być w pewnym momencie męczący - bardzo dużo krwi, bólu i seksu. BARDZO DUŻO. Skończyło się na tym, że wywaliłem "Igły i grzechy" ze swojej biblioteczki, po części dlatego, żeby nie kusiło mnie do nich wracać, a po części z powodu pociętej kobiety z okładki która patrzy centralnie na ciebie, kiedy ty patrzysz na nią. Nawet nie wiadomo czy ona jest żywa. :I Od stwierdzenia, że Everson ogólnie jest super ale mam go ku#wa dość minęło parę ładnych lat, więc postanowiłem sięgnąć po "Cokolwiek zechcesz". 5 niedługich opowiadań to tak w sam raz, co nie?
Nie wypada zachęcać do przeczytania tej książki, humoru to raczej ona nikomu nie poprawi... :) Jak powszechnie wiadomo, nasz dumny gatunek słynie z tendencji do wszelkiej maści zwyrodniałych zagrywek. Na tym właśnie skupia się Everson. Nic miłego. Okładka bardzo dobrze oddaje treść zbioru (pomijając te dziwne "korzonki" wyrastające z barku XD). W każdej historii jest miejsce dla co najmniej jednej szokującej sceny, całość zaś układa się w mroczny i dołujący obraz rzeczywistości która budzi zarówno obrzydzenie, jak i fascynację. Niezdrową fascynację. 7/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz