"Bogucki poczerwieniał ze złości na twarzy. Życzył w myślach jak najgorzej klientowi, nie pozbawił go jednak życia. Nie wiedział o tym oczywiście i kompletnie nie zdawał sobie z tego sprawy. Dopiero później odkryje, że musi mieć bliższy lub dalszy kontakt wzrokowy z daną osobą, aby swe myśli lub słowa wprowadzić w czyn. Początkiem października zauważy także, że nie powinien źle myśleć o innych i wypowiadać na głos pewnych życzeń. Końcem października wpadnie na pewien pomysł, który wcieli w życie. W listopadzie zatraci się zupełnie, a w grudniu straci wszystko. O tym też jeszcze nie wiedział".
Nie da się ukryć, że nazwisko autora w dość spektakularny sposób zaistniało w grozowym światku. Debiutancka powieść pt. "Złe miejsce" spotkała się z bardzo pozytywnym odbiorem czytelników. Tak się złożyło, że druga powieść Tomasza Tomaszewskiego ukazała się w jednym z moich ulubionych wydawnictw, jako pierwszy tytuł po zmianie właściciela. Do listy powodów, dzięki którym sięgnąłem po "Przysługę" (oprócz ciekawości, sporych oczekiwań i zaufanego wydawcy) dorzuciłbym także fantastyczną okładkę, intrygujący opis i... niewielką objętość. Przeczytałem, podobało mi się, ale mam kilka uwag.
Fabuła książki nie należy do przesadnie skomplikowanych, a sam motyw który napędza akcję jest genialny w swojej prostocie - facet zauważa, że jest w stanie wpływać samą myślą na zachowanie innych ludzi. Ileż można z czegoś takiego wycisnąć! Niemal boskie moce w rękach zwyczajnego człowieka. Czy jest ktoś, kto sam tego nie próbował? (Ja tam nie tracę nadziei;). Piotr Bogucki - bo tak nazywa się nasz główny bohater - postanawia wykorzystać niesamowity dar (?) do wzbogacenia się. Umieszcza w necie ogłoszenie, w którym oferuje wykonanie tytułowej przysługi - wskazana osoba zrobi dokładnie to, czego oczekuje zleceniodawca. Nie mija wiele czasu i pojawiają się pierwsi klienci. Na początku 'przysługi' są dość niewinne, z czasem przestają takie być.
Zacznę od narzekania. Ostrzegam. :) Notkę z tyłu okładki otwiera takie pytanie: "Jak zachowałby się przyzwoity człowiek, gdyby mógł bezkarnie decydować o działaniach innych osób?". No właśnie. Lektura "Przysługi" nie dostarcza odpowiedzi na to pytanie, ponieważ ciężko uznać głównego bohatera za przyzwoitego człowieka. Już pierwsze "testy" nowej umiejętności pokazują, że Piotr ma jakieś patologiczne zagrywki. Możesz sprawić, że ktokolwiek zrobi dosłownie cokolwiek, i publicznie upokarzasz randomowe osoby? Serio? Słaby sposób na zdobycie sympatii czytelnika. Sama przemiana z osoby w miarę normalnej w ewidentnie złą przebiega błyskawicznie. Szkoda, myślę, że można było lepiej rozegrać element tej 'transformacji', a przede wszystkim go rozbudować. Nie przekonuje mnie również relacja Piotra i jego żony. Czy posiadając takie moce naprawdę traciłby czas na kłótnie, zamiast sprawić, żeby jego małżonka po prostu nie dostrzegała problemów? Wątpię. Tym bardziej na takim etapie odklejenia naszego bohatera. CHYBA, że uznamy brak używania "daru" na drugiej połowie, jako ostatnie podrygi kulawej moralności Piotra. W takiej formie średnio to do mnie trafia. :/ Dobra, było narzekanie, to teraz pochwały. Piotr jako osoba, której odbiło od władzy wypada całkiem przekonująco. Wprowadzenie Anny, czyli typowej femme fatale to dobry zabieg. Pożądanie wyłączyło bohaterowi resztki rozsądku, czego nie dokonały nawet nadludzkie moce. Pozytywnie zaskoczyło mnie również zakończenie - autor w finale nie cofa się ani o krok. Czytałem końcówkę, i coś we mnie krzyczało - niech ktoś coś zrobi! Ale nic to nie dało. Brawo za bezkompromisowość. Jeszcze jeden element zasługuje na wyjątkową uwagę - okładka. Polecam zajrzeć na profil By Widomska i zobaczyć jak powstała - świetna robota!
O ile kiedyś powstanie kontynuacja "Przysługi", a jest to całkiem możliwe, to chętnie po nią sięgnę. Póki co, na swoją kolej czeka "Złe miejsce". Jeśli czytaliście obydwa tytuły, dajcie znać który z nich bardziej do Was trafił.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz