"KOBIETY. Podobają mi się jaskrawe barwy ich ubrań, podoba mi się ich chód. I to okrucieństwo dostrzeżone naraz na twarzy którejś z nich. I niemal czyste piękno na innej twarzy, tak bardzo, tak zniewalająco kobiecej. Mają nad nami przewagę: potrafią dokładniej wszystko sobie obmyślić, są lepiej zorganizowane. Kiedy faceci oglądają mecze futbolowe, popijają piwo lub grają w kręgle, to one, kobiety, myślą o nas w skupieniu, uczą się mężczyzn i podejmują decyzje – czy nas zaakceptować, porzucić, wymienić, zabić czy po prostu opuścić. W ostatecznym rozrachunku nie ma to większego znaczenia; cokolwiek zrobią, i tak czeka nas jedynie samotność i szaleństwo".
Moje trzecie spotkanie z Henrym Chinaskim. Niekończąca się seria romansów. W "Faktotum" Henry poszukiwał roboty, w "Kobietach"... miłości? Zdaje się, że z robotą szło mu lepiej, a i tak nie było zbyt kolorowo. 400 stron seksu, alkoholu, wspólnych posiłków i awantur.
źródło: https://www.noir.pl/produkt/3411/kobiety |
Po porzuceniu pracy listonosza, nasz główny bohater stał się pisarzem na pełen etat. Walenie w klawisze maszyny do pisania pozwala mu jakoś wiązać koniec z końcem. Henry śpi do późna, pije i pisze przez resztę czasu, nieraz wygra trochę gotówki na wyścigach konnych, ogląda walki bokserskie, okazjonalnie lata po kraju żeby poczytać swoją poezję na wieczorach autorskich... Być może byłby szczęśliwym facetem, gdyby nie jego wielka słabość - tak, kobiety.
Nie liczyłem ile kobiet pojawia się w tej książce, gdzieś w połowie straciłem rachubę. Jedne przewijają się przez całą powieść, inne mają tylko swoje krótkie epizody. Stuknięte furiatki, narkomanki, dziwki, kobiety sukcesu, prawdziwe damy, oddane przyjaciółki, nieobliczalne świruski... I pośród nich Henry, który lotem najebanej ćmy za każdym razem wpada dokładnie w płomień.
"Nie chcę być interesujący, to zbyt trudne. Pragnę jedynie miękkiej, mglistej przestrzeni, w której mogę żyć, i jeszcze żeby zostawiono mnie w spokoju. Z drugiej strony, kiedy się upijam, krzyczę, wariuję, tracę panowanie nad sobą. Jeden rodzaj zachowania nie pasuje do drugiego".
Poszukiwanie szczęścia? Skłonności masochistyczne? Deficyt moralności? Zbieranie materiałów do kolejnych utworów? Brak kontroli nad własnym popędem seksualnym? Pewnie wszystkiego po trochu i jeszcze więcej. Postawa Henry'ego raczej nie powinna być dla nikogo wzorem, daleki jestem nawet od akceptacji niektórych jego zachowań, ale czego nie można odmówić tej postaci to wiarygodności i dystansu wobec siebie. Podczas lektury miałem nawet ochotę się trochę oburzyć, że no jak to tak?! Tylko, że z czasem dotarło do mnie, że nawet najbardziej chamski motyw nie pojawia się tutaj bez celu. Czy raczej <nie zostaje przemilczany> bez celu. Bo wiecie - wszyscy jesteśmy dobrymi ludźmi, co nie? A że czasem zdarzy nam się zrobić jakieś świństwo...
"Czułem się niemal zawiedziony, ponieważ wyglądało na to, że kiedy stres i szaleństwo zostaną wyeliminowane z mego codziennego życia, pozostanie niewiele, nz czym można by polegać".
To nie jest książka, która przyniesie mężczyźnie oświecenie w kwestii kobiet (czy ktoś by pogardził?). Pewnie mogłaby być o połowę krótsza, z niewielką stratą dla całości. Można ją uznać za amoralny bełkot alkoholika. Ale czyta się doskonale, jest pełna humoru, porusza nieoczywiste tematy, dotyczące nie tylko relacji damsko-męskich ale życia w ogóle. Jest po prostu prawdziwa, pełna niuansów, mimo tej odpychającej, brutalnej wierzchniej warstwy. Chinaski nie stara się nikogo pocieszyć, nie stara się nikogo dobić, pije, pisze, pieprzy, przewraca się, wstaje, jest w tym coś na równi żenująco tragicznego co heroicznego. Nadal pozostaje fanem autora, właściwie to coraz większym. I to jest rzecz chyba głównie dla fanów. Zawsze można dołączyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz