2019/05/07

Zimna fala - Jarosław Klonowski

"To był bardzo dziwny okres. Amfetamina, LSD, papierosy i czarna kawa w zamian za cały sen, jaki mogliśmy dać bezsennej Ziemi. Tak jak wspomniałem, czuliśmy się niczym odkrywcy. Próbowaliśmy nawiązać kontakt z osobliwą i przerażającą kulturą, odczłowieczonych, drapieżnych istot, ledwie przypominających ludzi. To był świat z pogranicza mrocznej baśni. Spłukiwani w latrynie dziwnej historii, pochłanialiśmy te chwile jak sen, z którego prawie zrezygnowaliśmy".
Dawno żadna książka nie wywołała u mnie tak sprzecznych emocji. Z jednej strony genialne momenty, gdzie klimat był tak gęsty, że można by go dziabać siekierą, z drugiej fragmenty zwyczajnie słabe, przesadnie chaotyczne, sprawiające wrażenie niedopracowanych. Lektura była, co by nie mówić, bardzo emocjonująca. Zachwyt przechodził w rozczarowanie, podziw w konsternację...

Bydgoszcz. Lata '90. "Zimna fala" rozpoczyna się wspomnieniami dzieciństwa Mariusza - głównego bohatera i narratora. To, co od razu rzuca się w oczy, to język - niebanalny, sugestywny, momentalnie budujący atmosferę swoistej intymności, a przy tym wiarygodny (pomijam jakieś  tam małe zgrzyty i, o czym przykro pisać, bardzo słabą korektę). Wszystko to polane sosem z niepokojącego surrealizmu... Jest nieźle. Jeśli lubicie czytać przy muzyce, autor podrzuca nam masę tytułów i wykonawców, warto się temu bliżej przyjrzeć/przysłuchać. Cała fabuła kręci się wokół trójki młodych, niestroniących od wszelakich używek przyjaciół, którzy za namową jednego z nich, postanawiają nagrać dokument o bezdomnych. Kiedy po raz pierwszy oglądają zmontowany film, dochodzi do nich, że nieświadomie wplątali się w coś całkowicie niezrozumiałego. I niebezpiecznego. Czego dowodem jest brutalne morderstwo, którego ofiarą padł pomysłodawca nagrania. Pozostała przy życiu dwójka próbuje żyć normalnie. Z marnym skutkiem. Cienie przemykające na skraju widzenia zaczynają przybierać coraz bardziej materialne kształty, poczucie zagrożenia rośnie...

http://www.domhorroru.usermd.net/84-thickbox
_default/jaroslaw-klonowski-zimna-fala.jpg
No więc tak - mamy kilka wątków: przyjaźń głównych bohaterów, tajemniczą kasetę VHS, bezdomnych, legendarnego mordercę - Żrącego, tajemniczych Daleków, zagadkowy narkotyk... A to nie wszystko. Są jakieś tam wariacje na temat miejskich legend. Jest wchodzenie w dość psychodeliczne rejony. Czyta się to wszystko bardzo dobrze, ALE, no właśnie, opowieść się skończyła, a mi zabrakło takiego zazębienia się poszczególnych kwestii i stworzenia spójnej całości. Pomysłów wystarczyłoby na 3 długie opowiadania, być może dające większą satysfakcję odbiorcy. Daaawno temu czytałem taki mało popularny zbiorek "Tygrys tu, tygrys tam...", jedno z opowiadań pt. "Cudowne życie" Jerome'a Bixby'ego mnie nieźle rozwaliło, w "Zimnej fali" dostajemy podobny motyw. Tak więc w książce jest trochę 'typowej' grozy, ale mamy też do czynienia z czymś nieco ambitniejszym. I za to kolejny plus. W ogólnym rozrachunku, cóż, myślę, że porządna redakcja i 'dopieszczenie' "Zimnej fali" stworzyło by prawdziwą petardę. A tak? Otrzymujemy przyzwoitą lekturę, wartą przeczytania, z niewykorzystanym potencjałem. Na tą chwilę daje ocenę 7/10, lekko zawyżoną, ale mam autora na oku i wierzę, że będzie o nim głośno. Jeśli chodzi o samo wydanie - jak na Dom Horroru to mamy całkiem pokaźne czytadło. Okładka również daje radę.

"Zimna fala" miała dość kreatywną promocję. Czy skuteczną? Nie wiem. Jeśli jesteście ciekawi, zajrzyjcie po ten link: https://zimnafala.weebly.com/ . Ok, można się się czepiać, że autentyczność materiałów jest ciut... naciągana... ;) Ale sama idea stworzenia tego typu 'dodatków' do książki zasługuje na pochwałę. Bo kiedy przymknie się oko, tudzież oczy (przymknie, nie zamknie), to dostajemy całkiem fajne 'uzupełnienie' historii. Przyznaje, mimo swoich wad, "Zimnej fali" udało się mnie w jakiś sposób porwać. A to już coś.

"Zimna fala" - Jarosław Klonowski
Wydawnictwo: Dom Horroru
Rok wydania: 2019
Stron: 420
Ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Faktotum - Charles Bukowski

"Niedzielę były najlepsze, ponieważ nikt nie stał mi nad głową, i wkrótce zacząłem brać ze sobą półlitrową butelkę whiskey, żeby lepiej...