"(...) - Boję się - powiedział Emil. Jego szczęka drgała, zęby szczękały głośno. - Ktoś ci coś zrobił? - spytała, wstając na nogi. Uważnie zlustrowała okolice, ale w dalszym ciągu nie dostrzegała niczego podejrzanego. Tyle, że coś tu było. Jakaś groza, coś niebezpiecznego. Czuła na sobie czyjś wzrok. Zaginione dzieci. Płacz rodziców. Zaginione i nigdy nieodnalezione. Była gotowa do ucieczki, chciał biec przed siebie, w stronę miasta. Do zapadnięcia zmroku zostało jeszcze trochę czasu, ale o tej porze na działkach nie było nikogo., co znaczyło, że każdy, absolutnie każdy świr, porywacz czy inny Czarny Lud mógł się na nich czaić".
Michał Jan Chmielewski zasłynął powieścią "Złe" wydaną w 2016 roku. (Jeśli szukacie czegoś pokroju "Dziewczyny z sąsiedztwa" Jacka Ketchuma to polecam. Natężenie patologii i to, w jak realistyczny sposób została przedstawiona nikogo nie pozostawi obojętnym). W "Indygo" autor odchodzi od brutalnego naturalizmu, wplatając w historię wątek fantastyczny. Trzeba przyznać, że to dość ryzykowny krok. Czy słuszny? W sumie nie wiem.
Akcja rozgrywa się w Baskin Zachodnim. Czytelnicy autora na pewno kojarzą to miasteczko. Od lat giną w nim bez śladu dzieci. Mieszkańcy Baskin jeszcze dobrze nie zapomnieli o ostatnim zaginięciu, a już dochodzi do kolejnego. Wszyscy obawiają się najgorszego. Głównymi bohaterami powieści są Ada i Emil. Ada - wychowywana przez dziadków, cudem ocalała z wypadku samochodowego w którym straciła rodziców. Emil - odludek, odtrącony przez rówieśników, uważany za dziwaka. Jest jeszcze trzecia istotna postać - Kusak. Tak nazywa sam siebie odpowiedzialny za porwania dzieci morderca. Nietrudno się domyśleć, że w pewnym momencie ścieżki trójki bohaterów się przetną.
Podoba mi się styl Chmielewskiego. Prosty, treściwy, bardzo konkretny. Coś takiego zawsze do mnie trafia. Czuć w tym jakąś taką fajną autentyczność. Bohaterowie również na plus. Nie da się ich nie lubić, a sama relacja Ady i Emila jest po prostu urocza. Ta gra pozorów, gdzie obydwoje starają się wyjść na twardszych niż w rzeczywistości są, jednocześnie ukrywając przed sobą bolesne tajemnice - świetna robota. Jeśli chodzi o Kusaka i jego motywacje - nie mam zastrzeżeń. Krzywdzi i zabija bo może. I tyle. To go kręci, w tym się specjalizuje. Mijają lata i nikt niczego nie podejrzewa. Facet po prostu jest je*anym, zwyrodniałym psycholem. Co do elementu paranormalnego, który się w pewnym momencie tutaj pojawia, to mam mieszane uczucia. :/ Generalnie ładnie komponuje się w całej historii, ma to wszystko przysłowiowe "ręce i nogi" a jednak... Bardziej przemawiał do mnie ten miażdżący autentyzm, który autor zaserwował w powieści "Złe". Nie zmienia to faktu, że książka mi się podobała, mało tego - wkrótce powinna ukazać się nowa powieść Chmielewskiego - "Cicha, ciemna noc" po którą z przyjemnością sięgnę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz