" (...) Możesz w każdej chwili zrezygnować, a jedyną karą będzie katorżnicza, straszliwa, ponura, brudna agonia twojego męża. Coś nie tak z bajglem? - Nie - odrzekła. - To ruszaj żuchwą. Przyda ci się energia. Zmusiła się, by wziąć kęs. Nawet pokryty grubą warstwą dżemu, bajgiel wydawał się suchy w jej ustach. - W związku z tym ustalimy wyłącznie jeden dogmat - ciągnął Stephen. Absolutnie zero policji. Jeśli wplączą się w to gliny, znaczy, że zboczyłaś ze ścieżki Gary'ego i przegrałaś".
"Słabość serca" to jedna z najświeższych propozycji wydawniczych Domu Horroru. Tytuł przywodzi na myśl jakiegoś harlequina, i jeśli się zastanowić, to chyba nieprzypadkowo... Bo wiecie - mimo, że nowela Jeffa Stranda to rasowy thriller, miłość odgrywa tutaj bardzo istotną rolę.
Rebecca i Garry tworzą młode, udane małżeństwo. Mieszkają nieco na uboczu gdzieś w środkowej Alasce. Kiedy Gary wyrusza z dwoma kumplami na krótki biwak, jego żona zostaje w domu sama i nie znosi tego najlepiej. Dręczona irracjonalnymi obawami popada w lekką paranoję. Strach o siebie i partnera zagłusza w kobiecie jakikolwiek zdrowy rozsądek. Przed oczami ma same najczarniejsze scenariusze - szczególnie, że powrót Gary'ego się przedłuża... Nieznośne oczekiwanie przerywa wizyta policjanta który twierdzi, że Gary potrzebuje natychmiastowej pomocy. Tylko, że to nie jest prawdziwy policjant, i wygląda na to, że Rebecca nie jest aż taką paranoiczką... Żeby odzyskać męża, musi podjąć wyzwanie rzucone jej przez dwóch psycholi - przetrwać dokładnie to samo, co spotkało Gary'ego. Czego się nie robi dla miłości? No właśnie, czego?
Na początku "Słabość serca" skojarzyła mi się z twórczością Jacka Ketchuma. Bardzo źli ludzie kontra zwyczajni ludzie. Ale Jeff Strand pisze w inny sposób. Znacznie więcej w tym pisarstwie luzu i swobody niż u Ketchuma, czyta się świetnie - to trzeba przyznać. Autor całkiem sprytnie dozuje napięcie, zręcznie przedłuża finałową konfrontację nie pozwalając żeby czytelnik się międzyczasie nudził. Do tego fajny humor. Chociaż ta historia niczym mnie nie zaskoczyła, to i tak mi się podobało. Dobra próbka umiejętności autora, żeby móc bez obaw sięgnąć po jego kolejne rzeczy, o ile się takowe ukażą. Mam nadzieję, że tak. Sama nowela to gotowy materiał na film - współczesna przypowieść o sile miłości i pokonywaniu lęku. Nie jest to coś, co jakoś strasznie przeora psychikę, ale można miło spędzić wieczór. Jest po prostu dobrze. A ja będę sobie czekał i trzymał kciuki za publikację kolejnych książek Stranda, trochę tego jest. Czuję, że facet może być w stanie mnie zaskoczyć. A, jeszcze dwa słowa o okładce: bardzo ładna. Robota Strangely Twisted. Polecam się przyjrzeć temu artyście.
"Słabość serca" - Jeff Strand
Wydawnictwo: Dom Horroru
Rok wydania: 2020 (oryginał 2012)
Stron: 150
Ocena: 6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz