"(...) Nie przerażało mnie to, bowiem las za dnia był ciepły, pachniał przyjaźnie i pokazywał mi wszystkie swoje ścieżki, ale wraz z nadejściem zmroku zmieniał swą strukturę. Drzewa posępniały i chudły, traciły kolor okrywając się szarością, rozmazywały się ich kontury. Nocą zmieniały się w wystające z ziemi ręce o krzywych, artretycznych palcach i długich, jakby zwierzęcych pazurach. Teraz znowu nie widziałam ścieżki. Zamrugałam, przetarłam dłonią oczy. Nie mogłam dostrzec ścieżki. I nie, że jej nie widziałam; tuż za mną rosły drzewa, których na pewno nie mijałam, biegnąc tu inaczej musiałabym je mijać slalomem. Ścieżki n i e b y ł o ." - A. Kwiatkowska "Zegarmistrzyni"
Moja przygoda ze Stephenem Kingiem zaczęła się dobre kilkanaście lat temu od "Oczu smoka". Chyba nie mogłem gorzej wybrać. 😁 (Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że za kilka lat sięgnę po cykl "Mroczna Wieża", który stanie się jednym z najbardziej istotnych w moim życiu). Później była "Szkieletowa załoga". Chyba pierwsza książka 'dla dorosłych' która przeczytałem. Bardzo "Kingowa", całkowicie zachwycająca... Na pewno pierwsza, która pokazała mi nowy, rozległy świat do eksplorowania. Zupełnie inny od świata z książek Juliusza Verne'a czy J.K Rowling w których się zaczytywałem jako młody człowiek. Zawsze będę miał do niej sentyment. No i przepadłem, jak wielu przede mną i kolejni po mnie. Co prawda zostało mi jeszcze kilka tytułów do nadrobienia, tym bardziej, że ostatnimi laty unikam Kinga (nie do końca wiem dlaczego, ale prawdopodobnie ma to związek z teorią, że nawet Nutella może się przejeść, na szczęście po jakimś czasie to podobno przechodzi), nie zmienia to jednak faktu, że fenomenalny pisarz jest jednym z moich ulubionych twórców. Pamiętam totalne zaskoczenie po przeczytaniu "Mrocznej Wieży", pamiętam fantastyczne i niebezpieczne przygody z bohaterami powieści "To", pamiętam jak bardzo wzruszyło mnie "Dallas '63". Tyle emocji... Już nawet nie chodzi o grozę, owszem, zdarzyło się Kingowi mnie serio nastraszyć, ale w skali takiej masy historii nie było tego jakoś dużo. Dużo było natomiast opowieści, dzięki którym wsiąkałem na długie godziny w zupełnie inną rzeczywistość. Czasem zabawną, czasem straszną, absurdalną albo przerażająco prawdziwą. I to jest sztuka tworzyć takie rzeczy. Nawet jeśli jacyś malkontenci nazwą je 'laniem wody'. 😉 No dobra, przejdźmy do rzeczy. "W cieniu Bangor". Sam tytuł sugeruje, że Król to Król, i nikt tu się nie będzie zabawiał w jakieś kopiowania itp. Osiemnastu pisarzy, 650 stron - jeśli to jest 'w cieniu', to cień musi rzucać coś naprawdę zajebiście dużego. Spotkałem się z opinią, że 'blablabla mało tutaj Kinga'. Według mnie, skoro antologia jest inspirowana jego prozą, to nie oznacza, że ma ją nieudolnie naśladować. Polecam podchodzić do tej książki w taki właśnie sposób. Dla mnie gwarancją dobrej lektury była spora liczba nazwisk, które znam i lubię. Oczywiście się nie zawiodłem.
Juliusz Wojciechowicz - wstęp, "Nienawistna spluwa", "Niedopałki"
Na początek kilka słów od inicjatora całego projektu. Pierwsze opowiadanie - 'przygody' tytułowej spluwy w kilku krótkich aktach, okraszone szczyptą czarnego humoru. Nic nadzwyczajnego. Drugie opowiadanie - świetne w każdym calu. Faceta notorycznie nachodzi dwóch dziwnych gości, którzy sępią od niego fajki. Mężczyzna rzucił palenie a tamci nie odpuszczają. Z czasem robi się coraz bardziej absurdalnie. Bardzo mi się podobało.
W pierwszym opowiadaniu mamy motyw dzieciaka prześladowanego w szkole, którego dręczyciele zaczynają znikać w niewyjaśnionych okolicznościach, drugie opowiadanie to króciutka historia o pewnym artyście i jego niesamowitych zdolnościach, trzecie opowiadanie jest najlepsze - znów dzieciak krzywdzony przez swoich rówieśników, ale z nieszablonową narracją, niepokojąco-melancholijnym klimatem i wstrząsającym zakończeniem. Smutne i bardzo dobre.
Marek Zychla "Jeanie Johnston"
Moje pierwsze spotkanie z twórczością autora. Odbiłem się jak kauczukowa piłeczka od betonu. 😕 Choć tematyka fajna - odniesienia do historycznego Wielkiego głodu w Irlandii, "Mrocznej Wieży" i klimatu znanego z "To". Mimo to za cholerę nie mogłem się wgryźć, może kolejny raz będzie lepszy...
Sandra Gatt Osińska "Krzyś"
Krótka wariacja na temat "Miasteczka Salem". Dziwna epidemia i rodzinny dramat. Ani dobre, ani złe. Neutralne. Autorka ponoć szykuje coś grubszego do poczytania, więc będzie okazja do wyrobienia sobie konkretnej opinii na temat jej twórczości.
Krzysztof Maciejewski - "Lecząc księżyc", "Strzępy skóry", "Dziewczynka ze szczelin"
Krzysztofa kojarzyłem z bardzo udanymi "Strzępami skóry" wydanymi poprzednio w pierwszym tomie "Gorefikacji II". Świetne opowiadanie, polecam. "Lecząc księżyc" również robi wrażenie, i to już od pierwszego zdania, dosłownie. Sprytna gra na emocjach. Ostatnie opowiadanie króciutkie, a szkoda. (Plus za intrygujący tytuł). Wypadałoby się zaopatrzyć w "Śniąc ściany" autora, nazwisko z całą pewnością warte uwagi.
Flora Woźnica "Widzieć więcej"
Główny bohater ma dar przewidywania złych wydarzeń. Stara się mądrze go wykorzystywać pomagając ludziom. Do momentu wizji, która dotyczy całego świata. Pomysł fajny, wykonanie fajne, tylko zakończenie jakoś do mnie nie przemówiło...
Kornel Mikołajczyk "Psy Rafała Kuzio"
Agnieszka Osikowicz-Chwaja "Cmentarz na wyspie"
Przemysław Karbowski "Dzień z życia rzemieślnika", "Śmierć wilkołaka"
Barbara Mikulska "Mój, tylko mój"
Niepełnosprawna kobieta stara się poprawić swoje relacje z mężem. Trochę takie weirdowe to opowiadanie się robi w pewnym momencie. Natomiast końcówka jest bezkompromisowa - proste rozwiązania są najlepsze. 😅
Piotr Sawicki "Karyna"
Joanna Pypłacz "Mabel"
Jacek Piekiełko "Chłopiec z zapałkami"
Dagmara Adwentowska "Rechot"
Grzegorz Kopiec "Jessy"
Po udanym opowiadaniu zamieszczonym w antologii "Obscura", autor po raz kolejny sięga do motywu niepokojących miasteczek, i ich, nie mniej niepokojących, mieszkańców. A wychodzi mu to świetnie. Tym razem Ameryka lat sześćdziesiątych oraz pewna dziwna sprawa sprzed lat, we wspomnieniach byłego detektywa.
Cierpiąca na bezsenność bohaterka musi wrócić do rodzinnego domu, aby zająć się chorą matką. Relacje które łączą kobiety nie są najlepsze... Wydaje się, że to o czym opowiada starsza pani to niekoniecznie rojenia słabnącego umysłu. To tak pokrótce. Czyta się rewelacyjnie. Solidnie przedstawiona warstwa obyczajowa, sporo grozowych motywów, mocno fantastyczna końcówka która mimo wszystko świetnie wpisała się w całość. No i styl autorki, który w moim odczuciu cechuje jakaś taka, nie wiem, specyficzna wiarygodność. Nie potrafię tego lepiej określić. W każdym razie bardzo do mnie trafia.
Kacper Kotulak "Full Plastic Jacket", "Przystanek Poprzeczna"
Pierwsze opowiadanie lekkie, z humorem. Plastikowe żołnierzyki kontra klocki LEGO. Drugie już z większą dawką niepokoju - przeklęty autobus z którego każdy wysiada trzy razy. Nie pogniewałbym się, gdyby to rozwinąć, jest potencjał.
Agnieszka Biskup "Ostatnie wakacje w Zawadach"
I jeszcze jeden bardzo dobry tekst na sam koniec. Sierpień '88, grupa młodych ludzi spędza wakacje z rodzicami w kurorcie "Muchomorek". Za sprawą tajemniczego wideo postanawiają udać się na wyprawę w okoliczne lasy, gdzie, na swoje nieszczęście, odnajdują miejsce z nagrania. Sporo grozy, sugestywnie oddany klimat schyłku PRL-u, trochę nostalgii i dramatu. Utwierdziłem się w przekonaniu, że jestem fanem autorki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz