2020/04/13

Edmundopeja - praca zbiorowa

"Nagle zaświeciło się przerażające, czerwone światło alarmowe, po czym głośnik zaczął w szalonym tempie odliczać: 10... 9... 8... 7... Wszystkim zgromadzonym przeszły ciarki. Edkowi po grzbiecie, Fagusowi po trzonku, Panom Jajom po mięśniu-dźwigaczu, a Panu Dupie po ściance. Wiedzieli, że mają tylko jedną szansę... 6... No i właśnie wtedy pojawiła się ona".
To była najdziwniejsza książka jaką w życiu przeczytałem. Tego typu literaturę można śmiało uznać za legalną, ogólnodostępną i tanią alternatywę dla narkotyków halucynogennych. "Edmundopeja" zabiera nas w podróż, po której już nic nie będzie takie jak dawniej...

klik

Właściwie to... Nie wiem od czego zacząć. Może zacznę od okładki. Więc okładka jest świetna - jak widać. Jej autorem jest Michał Danielewicz. W moim odczuciu, ta grafika wygląda jak wizualizacja bólu zęba. Co ciekawe, okładka jest matowa, w przeciwieństwie do niemal wszystkich książek od Domu Horroru. Ładnie to wygląda. Książka jest krótka - w tym przypadku to chyba nawet dobrze. Nie wyobrażam sobie dłuższej podróży w takich klimatach bez doznania trwałych uszkodzeń mózgu. W 2015 roku (albo wcześniej) Kazimierz Kyrcz Jr skrzyknął się z czterema znajomymi na portalu Niedobre Literki i Panowie napisali sobie wspólnie nowelkę. Tak to się zaczęło. Można sobie znaleźć i przeczytać. Ale papierowa "Edmundopeja" to coś więcej - efekt współpracy trzynastu autorów i autorek parających się tworzeniem rzeczy w konwencji bizarro fiction. W ogromnym skrócie - Edmund S. jest niezbyt rozgarniętym, niezbyt atrakcyjnym ale za to bardzo jurnym mieszkańcem podwarszawskiego osiedla. Bohatera nawiedza Gnom Twarzowy, który sprawia, że wszystkie partnerki seksualne Edmunda zaczynają błyskawicznie rodzić zmiennotwarzowe istoty. Kiedy czytelnik po raz kolejny zadaje sobie fundamentalne pytanie: "co do ch#ja???" (choć przeczytał dopiero 10 stron) pojawia się przewodnik duchowy Edmunda - Remington Tittyfuck. Razem wyruszają w daleką podróż [na początku tramwajem]. Edmund ma misję do wykonania.

To jest bardzo, naprawdę bardzo dziwna historia. No ale czego można się spodziewać po bizarro? Właściwie wszystkiego. I tutaj to 'wszystko' dostajemy. Czy całość ma sens? Nie wiem. Narratorzy deklarują, że nie ma. Chyba najtrudniejsze zadanie miała osoba, która kończyła nowelę. Żeby wszystko miało przysłowiowe 'ręce i nogi', a w tym przypadku także kilka nadprogramowych kończyn. Jak można wywnioskować, choćby z imion bohaterów, "Edmundopeja" to nie tylko szalenie kreatywna fabuła ale również wysmakowane poczucie humoru. Być może grono fanów bizarro jest dość wąskie, ale jeśli do niego należysz to powinieneś przeczytać tę książkę. A może chcesz zobaczyć co się stanie, jeśli 13 osób postanowi zlepić w jedną całość niepokojące produkty tkwiące w ich głowach, w najgłębszych zakamarkach wyobraźni? Uważaj. Jakby co - ostrzegałem. 😉

Niedobre Literki przedstawiają: "Edmundopeja" - nowela bizarro fiction
Autorzy: Darek Barczewski, Bartłomiej Dzik, Marek Grzywacz, Dawid Kain,
Darek Kuchniak, Kazimierz Kyrcz Jr, Kornel Mikołajczyk, Karol Mitka, Bartosz Orlewski, Agnieszka Pilecka, Wanda Stanisławska, Michał J. Walczak, Zeter Zelke.
Wydawnictwo: Dom Horroru
Rok wydania: 2020
Stron: 84
Ocena: 6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wojna nuklearna. Możliwy scenariusz - Annie Jacobsen

"Broń nuklearna redukuje ludzką zaradność i pomysłowość, miłośc i pożądanie, empatię i intelekt do kupki popiołu. W tej chwili szoku i ...