2020/04/17

Czachówa - Edward Lee

" - Travis, to tak jak ze wszystkim, wisz? Praktyka wyczynia mistrza. Jak Thomas z baru przy drodze. Tyn wiekowy czarnuch umi grać na tarce, że mucha nie pierdnie. A Conga Powers, chłopcze, szarpie za banjo jak opętany. Wisz ty, czemu, synu? Przepotężna machina analityczna zwana umysłem Travisa połączyła kropki. - Praktyka? - strzelił. - Tajest, chłopcze, praktyka. A jeśli się rozchodzi o rozłupywanie baniek bźdźiągwom, to powiadam ci, mam masę praktyki".
Dom Horroru pokusił się o wydanie jednej z bardziej osławionych historii napisanych przez Edwarda Lee, a ja, jak zapewne wiecie, uwielbiam takie chore, ekstremalne tematy. Lektura "Czachówy"  zapewniła mi wieczór pełen pierwszorzędnej rozrywki. Mówcie co chcecie, ale to było klawe fest! 💀

klik

Fabuła jest prosta jak drut. Mamy oddzielne wątki dwóch bohaterów, których ścieżki w pewnym momencie się przecinają. Zachodnia Wirginia. Stewart Cummings jest agentem federalnym Biura ds. Alkoholu, Tytoniu i Broni Palnej, jego żona ciężko choruje a marna wypłata ledwo starczy na leki. Stew postanawia w imię miłości nieco dorobić na boku, układając się z lokalnymi szumowinami. Drugą istotną postacią jest Travis Clyde Tuckton - niespełna trzydziestoletni, umiarkowanie rozgarnięty facet, który dopiero co wyszedł na wolność po jedenastu latach odsiadki. Ponieważ rodzice Travisa umarli, a jego rodzinny dom spłonął, mężczyzna znajduje tymczasowe schronienie u swojego kalekiego dziadka - lokalnego szewca. I to właśnie od niego dowiaduje się o kwestii, która nurtowała go od dziecięcych lat - czym tak właściwie jest Czachówa? Ludzie ze wzgórz mają swoje zasady, a to jedna z ich najbardziej zwyrodniałych i bluźnierczych tradycji...

W gruncie rzeczy to "Czachówa" nie jest jak ani zaskakująca fabularnie, ani jakoś mocno kreatywna jeśli idzie o horror ekstremalny, biorąc pod uwagę literackie dokonania autora na tym polu. Poza tym to krótka historia. "Czym więc się ku#wa jarasz?" - zapytacie. Ano. Dwie rzeczy: język i klimat. To jest mistrzostwo. Kornel Mikołajczyk odwalił kawał dobrej roboty z tłumaczeniem. Dialogi naszpikowane wieśniackim slangiem robią kapitalne wrażenie. Kojarzycie z filmów takie typowe, zaplute wioski z amerykańskiej prowincji? "Teksańskie masakry" i inne "Bękarty diabła"? No to mieszkańców takich wiosek też kojarzycie. Nieokrzesani, brutalni, szaleni. I w jakiś sposób fascynujący. 50% z tego, co 'odczuwałem' podczas czytania "Czachówy" w ogóle nie było w tekście. Już sama gadka bohaterów daje wyobraźni taki impuls, że ta zaczyna pracować na najwyższych obrotach, podrzucając coraz to nowe, intensywne obrazy. "Czachówa" jest perfekcyjnym połączeniem chorej brutalności i groteskowego szaleństwa. Coś pięknego. O ile lubi się takie klimaty. Ja tam uwielbiam i mam ogromną nadzieję, że wkrótce pojawią się dwójka i trójka po polsku.

"Czachówa" - Edward Lee
Wydawnictwo: Dom Horroru
Rok wydania: 2020 (oryginał 1995)
Stron: 102
Ocena: 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wojna nuklearna. Możliwy scenariusz - Annie Jacobsen

"Broń nuklearna redukuje ludzką zaradność i pomysłowość, miłośc i pożądanie, empatię i intelekt do kupki popiołu. W tej chwili szoku i ...